piątek, 28 czerwca 2013

Rozdział 4

        Promienie słoneczne bezczelnie wdarły się do mojego pokoju. Jęknęłam z niezadowolenia i przewróciłam się na drugi bok. Po omacku wyszukałam swój telefon, który leżał pod poduszką i sprawdziłam godzinę. Dochodziła 7. Niechętnie wstałam i poczłapałam do łazienki. Po porannej toalecie, włożyłam pierwsze lepsze ciuchy do biegania, nałożyłam słuchawki i wyszłam z domu. Zaczęłam biec. Na ulicach było całkowicie pusto. Tylko parę razy spotkałam ludzi, którzy z grymasem na twarzy kroczyli po chodniku. Wbiegłam do parku. Słońce coraz bardziej górowało nad drzewami. Zatrzymałam się przy ławce i chwilę porozciągałam. Napiłam się trochę wody i powróciłam dalej na środek alejki. Teraz mijałam już więcej ludzi. Natknęłam się nawet na Agę Radwańską. Chwilę pogadałyśmy i pośmiałyśmy się. Zawsze darzyłyśmy się sympatią. Ta dziewczyna to jedna z najbardziej zabawnych osób jakie znam! Biegłam jeszcze trochę naprzód, po czym zawróciłam do mieszkania. Wzięłam szybki prysznic i rozkoszowałam się musli. Niestety moje delektowanie się posiłkiem przerwał dzwonek telefonu. 
-Znowu nieznany numer?- zapytałam samą siebie i nacisnęłam zieloną słuchawkę.-Halo?
-Witaj Ano, tu Stefan Edberg. Przyleciałem właśnie do Madrytu. Poinformowano cię, że zaczniemy współpracę? 
-Tak! Miło mi pana słyszeć, moglibyśmy się spotkać?
-Naturalnie, podasz mi adres, gdzie jesteś?
-Eee... ja jestem w swoim mieszkaniu. Zaraz wyślę panu adres, dobrze?
-W takim razie czekam, do zobaczenia.- powiedział i usłyszałam sygnał.
Wysłałam adres i powróciłam do pochłaniania mojego śniadania. Po paru minutach usłyszałam pukanie do drzwi. Czym prędzej do nich poszłam i zerkając jeszcze na swoje odbicie w lustrze, uśmiechnęłam się lekko. Otworzyłam je. Za nimi ujrzałam szczupłego, wysokiego mężczyznę ze starannie ułożonymi włosami, ubranego w zieloną koszulkę "polo" i dżinsy. Wpuściłam go do środka i zrobiłam nam herbatę. 
-No więc ostatnio nie za dobrze szło, prawda?-spytał. Przytaknęłam.- Postaram się zrobić wszystko, co w mojej mocy, aby ci pomóc. Sądzę, że się dogadamy, już sprawdziłem i jutro grasz pierwszy mecz z Bethanie Mattek-Sands. Z tego co wiem, lepsza jest z niej deblistka. Ale w singlu też nieźle sobie radzi. Jakieś pomysły?
Zastanowiłam się chwilkę. -Stosuje podwójny beckhand, to jest jej największy atut, ale jest też niska i słabo radzi sobie z bieganiem po korcie, sądzę, że trzeba grać wzdłuż linii i używać często skrótów.
-Mhm, masz rację. Chciałbym jeszcze dziś przeprowadzić z tobą trening i to długi, bo muszę cię poznać. Przez ten tydzień pracowałaś, prawda?
-Tak, codziennie trenowałam z asystentem mojego byłego trenera, reszta sztabu dalej ze mną pracuje. 
-Świetnie, także przyjdź dziś na kort nr. 5, z tego co wiem powinien być wolny. Spotkamy się na nim o- spojrzał na zegarek- o 15. Dobrze?
Dochodziła ledwie 11.- Jasne, sądzę, że się z panem dogadam.- uśmiechnęłam się.
-Skoro będziemy ze sobą pracować, proszę mów mi Stefan albo Stev, dobrze?- wstał z kanapy.
-Okey.
-To do zobaczenia Ano.
-Do widzenia.- zamknęłam drzwi i zaraz opadłam na kanapę. Czy teraz będzie lepiej? Naprawdę tego nie wiem, ale chcę pokazać wszystkim że potrafię grać! Włączyłam telewizor, leciała akurat transmisja meczu Jeleny Jankovic (mojej dobrej koleżanki) i Chanele Scheepers. Mam jeszcze trochę czasu do treningu, więc odsapnę chwilę. 

*Tymczasem u Rafy*

-Haha, Rafciu ale cie załatwiłem!- usłyszałem głos kumpla, który kolejny raz dziś zagrał fenomenalny skrót, a ja nawet nie próbowałem do niego dobiec.
-Roger, nie wykorzystuj tego, że dziś mam słabszy dzień i daje ci fory!- odkrzyknąłem naciskając na trzy ostatnie słowa i uśmiechnąłem się zwycięsko. Od razu mina mu zrzedła i obrócił się na pięcie. Złapał piłkę i odbijając ją, mruczał coś pod nosem. W końcu ustawił się i zaserwował. Odebrałem i zabójczym beckhandem zagranym wzdłuż linii wygrałem wymianę. Często trenowaliśmy razem z Rogerem, ale bez sztabu trenerskiego, po prostu luźne wymiany, a przede wszystkim dobra zabawa. Przez większość czasu gadamy jak kumpel z kumplem.
-Rafa, a mogę o coś zapytać?- Federer skierował się w stronę ławki, by odpocząć.
-Przecież wiesz, że tak.-podążyłem za nim.
-Czemu tak naskoczyłeś wtedy na Ane?
Westchnąłem. 
-Po prostu broniłem Vike.
-Mhm. Stary nie gadaj, że ona ci się podoba.- powiedział podnosząc brew. 
Spojrzałem na niego z litością.
-Znasz mnie, nie podoba mi się żadna dziewczyna.- odparłem i zacząłem pić wodę. 
-A może powinieneś pomyśleć nad tym troszkę?- spytał i usiadł obok mnie.
-Nad?
-Nad tym, że jesteś ciągle sam. 
Spojrzałem na niego.
-Rogi? Nie jestem sam.
Uniósł brew przyglądając mi się.
-Mam ciebie.- powiedziałem poważnie, ale po chwili wybuchłem śmiechem.- Z całym szacunkiem stary, ale ja skupiam się tylko i wyłącznie na karierze, nie szukam dziewczyny. 
-Niech ci będzie.-westchnął.- Ale do końca nie odpowiedziałeś mi na pytanie.
-Chcesz naprawdę wiedzieć?
-No raczej nie inaczej- zaśmiał się.
- No, więc z Aną znamy się już od 4 roku życia. Poznaliśmy się na juniorskim turnieju tenisowym i musiałem grać z nią miksta, bo tak nasi trenerzy się zgadali. No i przez nią przegraliśmy z jakimiś początkującymi. Po meczu nie wytrzymałem i zacząłem na nią krzyczeć, że to wszystko jej wina no i jakoś tak się nie lubimy. Taka to historia. 
-Zachowałeś się jak dupek.- rzucił Roger.
-Ej!- oburzyłem się.
-No co? Taka prawda. Nie dość, że zrzuciłeś na nią, to sam pewnie popełniałeś błędy.
-No ale...- zacząłem się tłumaczyć, ale brakowało mi argumentów.-... sama na mnie nawrzeszczała wczoraj!
Roger poklepał mnie po plecach.
-Ale to ty zacząłeś.
-Broniłem Vikę!
-Ha, czyli ci się podoba!
-Roger z tobą jak z dzieckiem! Ty też nie przepadasz no właśnie na przykład za Azarenką!
-No masz rację, ale nie mówię jej tego wprost, bo tak zachowują się prawdziwi dżentelmeni- zaakcentował ostatnie słowo.
Prychnąłem. -Widocznie ja do nich nie należę.- zacząłem pakować swoje rzeczy.
-Rafa, przecież wiesz, że po prostu martwię się o ciebie, jesteś moim przyjacielem.
Odwróciłem się w jego stronę.
-Wiem, i naprawdę bardzo ci za to dziękuję, ale naprawdę, dobrze mi tak jak jest.
-W takim razie będę mógł spać spokojnie- zaśmialiśmy się. 
-HEJ CHŁOPCY!- odwróciliśmy się w stronę wejścia na kort, w którym ujrzeliśmy Vikę. Podbiegła do nas. Pocałowała mnie w policzek, a na Rogera spojrzala się takim wzrokiem jakby chciała powiedziec "już możesz sobie iść"
Zaśmiał się, obdarował mnie jeszcze błagającym spojrzeniem i skierowal sie w strone wyjscia. Ale Federer nie byłby sobą, gdyby czegoś nie powiedzial, więc na odchodne rzucił: "Zakochańce niech pobędą troche sami" i odszedl. Myślałem, że go zakatrupie! Vika chyba nie zrozumiała, co powiedział bo spojrzała na mnie dziwnym wzrokiem. Gadaliśmy, aż do momentu, gdy ktoś wszedł na kort...

Perspektywa Any

Rowno o 15 pojawilam się na ośrodku treningowym. Razem z trenerem szliśmy wzdłuż alejek, ktore prowadziły do wszystkich kortow. Po drodze spotkaliśmy Novaka Djokovica i jego trenera. Od razu wskoczylam na barana dla Djoko. Jest moim najlepszym przyjacielem. Zawsze moge na niego liczyć. Stefan wdal sie w rozmowe z trenerem serba Marianem Vajdą. Kazał mi isc na kort i zaczac rozgrzewkę. Oczywiscie Djoko zgodzil się isc ze mną. No dobra nie mial innego wyjscia, bo siedziałam mu na plecach. 
- Jak tam chuderlaku?- zapytał
- Dobrze.
- Ta wez bo ci jeszcze uwierze, ogladalem wczoraj konferencje...
- Nie psuj mi dzisiejszego humoru- jeknelam 
- Dobra niech ci bedzie, ale jak spotkam Nadala to nie recze za siebie.
- Dobrodziej Djoko- zaśmiałam się.
Akurat w naszą alejkę skręcił Roger.
- Hej Ana!- powiedział i przyjacielsko mnie przytulił. Troche mnie to zdziwiło, bo po wczorajszym myślałam, że wszyscy się ode mnie odwrócą. A tu proszę, miła niespodzianka.
-Djoko!- rowniez go objął
-Roger, a ty co na stare lata, zaczeles przytulac wszystkich?- zaśmialiśmy się
-A co z kumplem i kolezanka, sie nie moge przywitać?
-Jasne, że możesz.- odparłam z uśmiechem.
- No, widzisz Djokus jak to czasem dobrze mądrego posłuchac?- powiedział Szwajcar.
Ten tylko z uśmiechem przytaknął.
-Dobra, ja bede leciec, narazie- powiedzial jeszcze i odszedł.
Znowu wskoczyłam na plecy Novakowi i kontynuowaliśmy podróz na kort numer 5. Śmialiśmy się ciągle z czegoś z liderem ATP i tak doszliśmy ( a raczej Djokuś doszedł, a ja dojachałam na swoim ogierze) na kort. Przy wejściu znowu wybuchliśmy śmiechem, ale gdy zobaczyliśmy jak Vika trzyma dłonie na torsie Nadala i patrzy mu w oczy, miny nam zrzedły.

------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Siemanko! Jak Wam się podoba rozdzial nr. 4? Dla mnie może być :P Jak sądzicie, Ana i Rafa zakopią topór wojenny? Odpowiedz otrzymacie w kolejnych rozdziałach rzecz jasna :) dobra juz nie przynudzam xD
Pozdrowionka i uściski! / Julka :)




wtorek, 11 czerwca 2013

Rozdział 3


       Początek mojej przygody w Madrycie to same prawie całodniowe treningi. Zwolniłam trenera, lecz reszta sztabu została ze mną, im również nie podobało się co robi Nigel. Treningi były bardzo ciężkie, codziennie rano budziłam się z okropnymi zakwasami po kilkugodzinnym biegu, oczywiście z krótkimi przerwami. Co do mojego kontraktu z Nike zaproponowano mi spotkanie z resztą zawodników sponsorowanych przez Nike. Gdy weszłam do ośrodka gdzie miała się odbyć konferencja prasowa usłyszałam gwizdy i jęki zawodu, spojrzała w stronę, skąd dochodziły. Teraz to ona jęknęła, powinna była sprawdzić tenisistów, jakich sponsorują. Oto na fotelach w kącie siedziała grupa VIP jak to sami siebie nazywali, Rafael Nadal- największy playboy o jakim tylko świat słyszał, Victoria Azarenka- ta, która przeżywa orgazm przy każdym odbiciu piłki i Maria Sharapova  i tej dziewczyny właśnie nie rozumiała, wydawała się być miła i grzeczna a  zadawała się z takimi ludźmi, Roger Federer również nie wydawał się być jakimiś strasznych chamem, zawsze miły i uśmiechnięty wita się ze wszystkimi.
-Przestańcie! – zawołał jakiś tam szef, już nawet nie pamiętam jaki – To jest Ana Ivanović, będzie nas reprezentować
-Przecież wiemy kto to jest, nie musisz nam przedstawiać takiej zakały ludzkości, Phil- prychnęła Azarenka
Podeszłam do niej
- O a kogo my tu mamy?? Vic, słońce ty moje jedyne, to nie ja żyłam w moim cieniu przez cały czas
- Pff spadaj, Rafael, powiedz jej coś.
- Daj sobie spokój, nie warto rozmawiać z takim- zmierzył mnie wzrokiem – czymś
- Rafa, serio, ty też daj sobie spokój, nie musicie tak po niej jeździć, to jest normalna dziewczyna- po raz pierwszy odezwała się Maria
- Serio, Mar? Serio? Skoro tak to ja jestem papież Franciszek, ktoś jeszcze ma jakieś wonty co do naszego zachowania? Nie? To dobrze, widzisz, mała- zwrócił się do mnie – ja tu rządzę
Wkurzona usiadłam na miejscu znajdującym się najbardziej w koncie Sali „ jeśli tak będzie miała wyglądać nasza współpraca to ja dziękuję” pomyślałam. Odbywało się właśnie spotkanie przed konferencją, więc sponsorzy musieli zrobić wszystko, żeby nikt nie powiedział żadnych głupich ani niepotrzebnych rzeczy, w większości tyczyło się to Nadala i Azarenki, bo to przez ich niewyparzone języki firma często musiała uruchamiać swoich prawników.
***
Na konferencji niestety dostało mi się miejsce obok Nadala, z czego nie byłam zadowolona. „ Nadęty bufon” pomyślałam. Usiadł obok mnie i szybko odsunął się jak najdalej mógł, więc prawie leżał na Rogerze Federerze
-Facet, spadaj, nie jestem gejem! – odezwał się Roger, kiedy Rafa przytulił się do jego ramienia
- No popatrz, ja też nie, magia? Stary, nie daj się prosić, zamień się miejscem!
- Ee nie? To są podpisane miejsca, myślę, że ludzie potrafią nas od siebie odróżnić, to nie przejdzie
- Kurde.. to weź się przesuń z krzesłem do Marii  a ja się przysunę do ciebie
- Czemu tak nie chcesz koło niej siedzieć, masz kolejnego kozła ofiarnego?
- A czy ja kiedykolwiek miałem kozła ofiarnego??
- Mam wymieniać? A jak traktowałeś Sarę Errani?
- To było co innego!
- Daj spokój, Rafa, to było to samo.
- Nie, Ana zalazła za skórę Vic a ja na to nie pozwolę!
- Powiedziała jej prawdę prosto w oczy i tyle
- A spieprzaj, wiem, że się przyjaźnimy, ale nie jesteś moim ojcem, bez przesady, przesuwaj się
Federer spełnił życzenie przyjaciela, ale nie był z tego zadowolony „ pępek świata się znalazł” pomyślał
***
Konferencja się zaczęła i zaczęły się też kłopoty, Nadal co chwilę podsyłał jakieś komentarze, które jak mniemam miały być do mnie. Victoria też nie szczędziła ciekawych uwag w moją stronę typu „ Bardzo cieszę się z mojej obecności na samym przedzie rankingu WTA, jak to dobrze być przyszłością światowego tenisa, nie jak co po niektórzy na tej sali”.
- Witam, Juan Rodriguez, gazeta „Sport” mam pytanie do pani Ivanović, czy zajście przy siatce po meczu z Victorią Azarenką oznaczało osobistą niechęć pań do siebie nawzajem?
- A czy pan lubi wszystkich swoich redakcyjnych kolegów? – odezwałam się, facet milczał- no widzi pan, to mamy podobnie, ja nie lubię Victorii, Victoria nie lubi mnie i niech tak zostanie.
- Nie dziwota,  że Vic cię nie lubi, serbska wieśniaczko, w ogóle ktoś cię lubi?
W tej chwili zdenerwował mnie na Maksa
-Nie puszczę ci tego płazem, sukinsynie !- krzyknęłam i wyszłam
Wyszłam z sali i skierowałam się do wyjścia, sama nie wiem jak trafiłam do mieszkania, ale po chwili byłam już w pokoju.
-Nie rozpaczaj, to tylko banda kretynów- usłyszałam w głowie głos, który ten jeden raz miał rację. Nie smutamy, Ana. Trzeba znaleźć nowego trenera. Skoro Nike mnie sponsoruje powinni znaleźć mi trenera, wykonałam szybki telefon i już wszystko wiedziałam. Nigela Sears’a miał zastąpić Stefan Edberg – jeden z najlepszych tenisistów starego pokolenia zostanie moim trenerem!


----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Hejo! Oto dla Was 3 rozdział i dziękujemy za liczne wyświetlenia :)
Pozdrowionka i uściski :*

niedziela, 2 czerwca 2013

Rozdział 2

Tik-tak. Tik-tak. Słyszę tylko dźwięk zegara, który powoli zaczyna mnie irytować. Siedzę teraz w hotelowym pokoju. W sumie nie powinno mnie już tu być, bo sponsorzy zapłacili tylko za poprzednią noc, ale mam sporą sumę pieniędzy i wykorzystałam to. Zawaliłam po całości. Do tego stopnia, że przynoszę wstyd mojemu fundatorowi. Ale co ja mogę zrobić? Spadek formy i tyle, a że trwa już parę miesięcy to inna sprawa... Z moich przemyśleń wyrwał mnie dzwonek telefonu.
-Nieznany numer.- przeczytałam.- Halo?
-Witam, czy mam zaszczyt z panią Aną Ivanović?
-Tak, kto mówi?
- Phil Knight, jestem prezesem działu sponsoringu w firmie Nike. Doszły do nas informacje, że rozwiązała pani kontrakt z firmą Adidas. To prawda?
-Owszem.
- Razem z panem Parkerem, prezesem zarządu stwierdziliśmy, że chcielibyśmy panią przyjąć pod swoje skrzydła. Oczywiście ma pani czas na zastanowienie się i podjęcie decyzji.
-A czemu dzwoni pan bezpośrednio do mnie, a nie do mojego menadżera?-spytałam
-Wolałem sam się z panią porozumieć, by wszystkie informacje do dotarły.
-Rozumiem. Przed podjęciem decyzji wolałabym się jeszcze spotkać z panem, lub panem Parkerem.
-Nie ma problemu, z tego co mi wiadomo bierze pani udział w turnieju w Madrycie, w następnym tygodniu, to dobrze się składa, akurat wtedy mamy tam inne ważne spotkanie.
-Tak, zamierzam tam lecieć już dziś wieczorem, więc możemy umówić się na jutrzejszy dzień.
-Wspaniale, także proszę się zjawić jutro o 18 w oddziale Nike i w recepcji powołać się na mnie, dobrze?
-Na pewno się zjawię. Do widzenia.- nie czkekając na odpowiedź Knighta rozłączyłam się.  "To moja ostatnia deska ratunku. Nie mogę zmarnować tej szansy!"- pomyślałam i zaczęłam się pakować. Czeka mnie jeszcze rozmowa z trenerem. Pójdę do niego jak już się spakuję.          Nie zajęło mi to zbyt wiele czasu. Jestem przyzwyczajona do życia na walizkach i podróżowaniu po świecie. Zamknęłam pokój i poszłam do apartamentu trenera. Zapukałam i już za chwilę w drzwiach ujrzałam Nigala.
-Ana? Coś się stało? Wejdź.- zaprosił mnie do środka.
-Lecę do Madrytu, jutro mam spotkanie z władzami Nike, chcą mnie sponsorować.- powiedziałam spokojnie.
-Chcą cie sponsorować?!- zapytał z wielkim zdziwieniem.- Nie zrozum mnie źle, ale sama wiesz, że ostatnio grałaś lekko mówiąc beznadziejnie.
-Wiem, ale widać oni we mnie wierzą.
-Nie spieprz tego.- powiedział oschle
-Wiesz co? A może to nie jest tylko moja wina, że nie gram najlepiej, tylko też twoja?! Jako trener też masz duże znaczenie w mojej grze.- syknęłam.
-No jasne, zwal na mnie. Wiesz co? Zachowujesz się jak rozkapryszona gwiazdeczka! Może ci nie pasuje, kort, albo nie jeszcze lepiej- kolor paznokci, co?
-Przegiąłeś! Skoro nie potrafimy się dogadać sądzę, że lepiej zakończyć tą współpracę.- krzyknęłam i wyszłam z jego pokoju. Szybko weszłam do swojego apartamentu, chwyciłam walizkę, torbę ze sprzętem, torebkę i pobiegłam do windy. Wymeldowałam się z hotelu i ruszyłam na lotnisko. W taksówce napisałam krótki SMS do menadżera, że lecę już do Hiszpanii po czym wyłączyłam telefon i wrzuciłam to torebki. Po 10 minutach byłam już na porcie lotniczym. Zapłaciłam taksówkarzowi i weszłam do budynku. Od razu skierowałam się w stronę kasy.
-Dobry wieczór, w czym mogę pani pomóc?- spytała młoda kobieta uśmiechając się przyjaźnie.
-Kiedy jest najbliższy lot do Madrytu?-zapytałam Kobieta wpisała coś w komputerze i po chwili powiedziała:
-Za 45 min startuje. Zabukować bilet?
-Tak, poproszę na biznes klasę.- powiedziałam i podałam jej kartę kredytową oraz paszport.
-Dobrze, proszę skierować się w stronę wyjścia C po lewej, życzę miłego lotu.
Odeszłam od stanowiska i ruszyłam według wskazówek blondynki.       Zdążyłam równo z odlotem. Zajęłam swoje miejsce, nałożyłam słuchawki i za chwilę zasnęłam. Obudził mnie komunikat pilota, że za chwilę wylądujemy na lotnisku w stolicy Hiszpanii. Dochodziła godzina 11 czasu lokalnego. Mam jeszcze dużo czasu do spotkania z zarządem Nike.       Mało czasu zajęła mi odprawa końcowa i znalezienie bagażu. W Madrycie było gorąco. Nie ma czemu się dziwić, przecież jest maj, a do tego Hiszpania. Ciepły wiatr smagał moją twarz i rozwiewał czarne włosy. Włożyłam okulary przeciwsłoneczne i wsiadłam do taksówki. Gdy kierowca zapytał gdzie ma mnie zawieźć chwilę się zastanowiłam. Od ojca na 18 urodziny dostałam mieszkanie w centrum Madrytu, jednak nigdy z niego nie korzystałam. Ale teraz jestem sama, bez trenera i sponsora,więc czemu nie?  -Do centrum proszę.- i uśmiechnęłam się na myśl, że już wkrótce z mojego mieszkania, a dokładniej z okna będę miała widok na cały Madryt. Kocham to miejsce. Nie tylko dlatego, że odbywa się tu turniej, po prostu spodobało mi się. Taksówka zatrzymała się pod wysokim wieżowcem. Zapłaciłam i ruszyłam w stronę wejścia. Wjechałam windą na najwyższe piętro. Wyjęłam z torebki pętko kluczyków i znalazłam odpowiedni. Przekręciłam klucz w zamku i wolnym krokiem weszłam do środka.            Mieszkanie jest urządzone w biało-czarnych odcieniach. Przedpokój z czarnymi płytkami i srebrną tapetą. Pod ścianą stała malutka fioletowa kanapa, a na przeciwko mieściła się szafa. Salon połączony z jadalnią i wejściem do kuchni, oczywiście wszystko dużych rozmiarów i w wspomnianych wcześniej kolorach. Szłam dalej korytarzem w białymi drzwiami. Ja jednych przyczepiona była karteczka z napisem  "Wiedziałem, że kiedyś z niego skorzystasz. Tata". Zaśmiałam się i otworzyłam drzwi. Pod ścianą stało wielkie łóżko. Na ściany zostało nałożone czarne i błękitne szkło.Szczególnie te pierwsze wyglądało ślicznie, gdy słońce je oświetlało. Stoi tam jeszcze komoda, fotel, stolik na kawę, szafa, a raczej przejście do garderoby, półki nocne i wieża z płytami. Co my tu mamy? Coldplay, Bruno Mars, Beyonce, Rihanna. Stawiam na Marsa. Zdziwił mnie fakt, że w moim pokoju, były jeszcze 3 inne drzwi. Weszłam do pierwszych. Łazienka. Drugie. Biblioteka?! Oj tato, przecież ja nie przepadam za czytaniem książek. I trzecie. Naciskam klamkę i moim oczom ukazuję się pomieszczenie ze zdjęciami. Moimi, gdy dorastałam, gdy zaczynałam grę w tenisa, podczas chyba wszystkich meczy, ale także z rodziną i znajomymi. Łza spłynęła mi po policzku.
-Dziękuję.- szepnęłam i spoglądając ostatni raz na zdjęcia wyszłam z pomieszczenia. Wzięłam prysznic, a gdy ubierałam się w niebieską, zwiewną sukienkę do kostek, przypomniałam sobie, że nic dziś nie jadłam. Weszłam do kuchni i palnęłam się w czoło.
-Przecież nikt tu nie mieszkał- zaśmiałam się sama do siebie. Włożyłam sandały i wyszłam z mieszkania. Jakiś spożywczak był na szczęście naprzeciwko mojego apartamentowca. Zrobiłam duże zakupy. Wracając do domu mała dziewczynka poprosiła mnie o autograf. Cieplej mi się zrobiło na sercu, wiedząc, że jeszcze ktoś mnie rozpoznaje. Przygotowałam sobie tosty z dżemem oraz sok pomarańczowy, po czym wyszłam z domu, gdyż dochodziła już godzina 17. W taksówce powiedziałam jedynie, że chcę jechać do oddziału Nike i bez problemów tam dotarłam.
-Dzień dobry, czy zastałam pana Knight'a?-spytałam recepcjonistki.
-Tak, sala nr. 87 piętro 4.-odparła.
-Dziękuję.- rzuciłam i ruszyłam do windy. Wcisnęłam guzik i oparłam się o ścianę.  Ostatnio denerwowałam się tak chyba przed finałem pamiętnego Rolanda Garrosa, którego wygrałam. Drzwi się rozsunęły, trochę niepewnym krokiem skierowałam się do sali nr. 87. Zapukałam i od razu usłyszałam "proszę".
-Dzień dobry.- powiedziałam i uśmiechnęłam się przyjaźnie do dwóch mężczyzn
-Witam Ano, jestem Phil Knight.- powiedział młodszy.
-Ana Ivanovic
Po krótkiej rozmowie wstępnej, nadszedł czas na przejście do konkretów.
-Tak, więc jak wspominałem wcześniej chcielibyśmy, by zaczęła pani współpracę z nami.
 -Mogę o coś spytać?
-Tak, proszę bardzo.-uśmiechnął się Parker
-Czemu akurat mnie chcecie sponsorować, a nie jakieś młode tenisistki, które dobrze się prezentują? Po chwili ciszy otrzymałam odpowiedź.
-Może i pani nie prezentuję się teraz dobrze, ale twierdzimy, że to tylko kwestia czasu, aż zacznie pani znowu osiągać sukcesy. Odpowiedziałam jedynie uśmiechem. -To jak przyjmuję pani propozycję?
-Tak- odparłam stanowczo.
-Bardzo nas to cieszy w takim razie. W niedzielę wieczorem mamy konferencję prasową z innymi zawodnikami, którzy są przez nas sponsorowani. Wezmą w niej udział tylko ci najbardziej znani, pani oczywiście też i wtedy oficjalnie podpiszę pani umowę, dobrze? Przytaknęłam głową.   -I od dziś na ma pani wykupiony pobyt w hotelu, a sprzęt zaraz zostanie przyniesiony, jak i stroje. W tym momencie właśnie weszło dwóch pracowników z kartonami. W jednym stroje (sukienki, spódniczki, bluzki, getry, buty, czapki i frotki), a w drugim sprzęt, którym grałam też, gdy sponsorował mnie Adidas.  "Czas na wielkie zmiany- START!"
____________________________
Hej :D
Tak więc nie wiedziałyśmy z Julką, co mamy napisać, więc ja doszłam do genialnego wniosku, rozdział jest z okazji dnia dziecka, który był wczoraj :D i wszystkiego najlepszego :D