piątek, 28 czerwca 2013

Rozdział 4

        Promienie słoneczne bezczelnie wdarły się do mojego pokoju. Jęknęłam z niezadowolenia i przewróciłam się na drugi bok. Po omacku wyszukałam swój telefon, który leżał pod poduszką i sprawdziłam godzinę. Dochodziła 7. Niechętnie wstałam i poczłapałam do łazienki. Po porannej toalecie, włożyłam pierwsze lepsze ciuchy do biegania, nałożyłam słuchawki i wyszłam z domu. Zaczęłam biec. Na ulicach było całkowicie pusto. Tylko parę razy spotkałam ludzi, którzy z grymasem na twarzy kroczyli po chodniku. Wbiegłam do parku. Słońce coraz bardziej górowało nad drzewami. Zatrzymałam się przy ławce i chwilę porozciągałam. Napiłam się trochę wody i powróciłam dalej na środek alejki. Teraz mijałam już więcej ludzi. Natknęłam się nawet na Agę Radwańską. Chwilę pogadałyśmy i pośmiałyśmy się. Zawsze darzyłyśmy się sympatią. Ta dziewczyna to jedna z najbardziej zabawnych osób jakie znam! Biegłam jeszcze trochę naprzód, po czym zawróciłam do mieszkania. Wzięłam szybki prysznic i rozkoszowałam się musli. Niestety moje delektowanie się posiłkiem przerwał dzwonek telefonu. 
-Znowu nieznany numer?- zapytałam samą siebie i nacisnęłam zieloną słuchawkę.-Halo?
-Witaj Ano, tu Stefan Edberg. Przyleciałem właśnie do Madrytu. Poinformowano cię, że zaczniemy współpracę? 
-Tak! Miło mi pana słyszeć, moglibyśmy się spotkać?
-Naturalnie, podasz mi adres, gdzie jesteś?
-Eee... ja jestem w swoim mieszkaniu. Zaraz wyślę panu adres, dobrze?
-W takim razie czekam, do zobaczenia.- powiedział i usłyszałam sygnał.
Wysłałam adres i powróciłam do pochłaniania mojego śniadania. Po paru minutach usłyszałam pukanie do drzwi. Czym prędzej do nich poszłam i zerkając jeszcze na swoje odbicie w lustrze, uśmiechnęłam się lekko. Otworzyłam je. Za nimi ujrzałam szczupłego, wysokiego mężczyznę ze starannie ułożonymi włosami, ubranego w zieloną koszulkę "polo" i dżinsy. Wpuściłam go do środka i zrobiłam nam herbatę. 
-No więc ostatnio nie za dobrze szło, prawda?-spytał. Przytaknęłam.- Postaram się zrobić wszystko, co w mojej mocy, aby ci pomóc. Sądzę, że się dogadamy, już sprawdziłem i jutro grasz pierwszy mecz z Bethanie Mattek-Sands. Z tego co wiem, lepsza jest z niej deblistka. Ale w singlu też nieźle sobie radzi. Jakieś pomysły?
Zastanowiłam się chwilkę. -Stosuje podwójny beckhand, to jest jej największy atut, ale jest też niska i słabo radzi sobie z bieganiem po korcie, sądzę, że trzeba grać wzdłuż linii i używać często skrótów.
-Mhm, masz rację. Chciałbym jeszcze dziś przeprowadzić z tobą trening i to długi, bo muszę cię poznać. Przez ten tydzień pracowałaś, prawda?
-Tak, codziennie trenowałam z asystentem mojego byłego trenera, reszta sztabu dalej ze mną pracuje. 
-Świetnie, także przyjdź dziś na kort nr. 5, z tego co wiem powinien być wolny. Spotkamy się na nim o- spojrzał na zegarek- o 15. Dobrze?
Dochodziła ledwie 11.- Jasne, sądzę, że się z panem dogadam.- uśmiechnęłam się.
-Skoro będziemy ze sobą pracować, proszę mów mi Stefan albo Stev, dobrze?- wstał z kanapy.
-Okey.
-To do zobaczenia Ano.
-Do widzenia.- zamknęłam drzwi i zaraz opadłam na kanapę. Czy teraz będzie lepiej? Naprawdę tego nie wiem, ale chcę pokazać wszystkim że potrafię grać! Włączyłam telewizor, leciała akurat transmisja meczu Jeleny Jankovic (mojej dobrej koleżanki) i Chanele Scheepers. Mam jeszcze trochę czasu do treningu, więc odsapnę chwilę. 

*Tymczasem u Rafy*

-Haha, Rafciu ale cie załatwiłem!- usłyszałem głos kumpla, który kolejny raz dziś zagrał fenomenalny skrót, a ja nawet nie próbowałem do niego dobiec.
-Roger, nie wykorzystuj tego, że dziś mam słabszy dzień i daje ci fory!- odkrzyknąłem naciskając na trzy ostatnie słowa i uśmiechnąłem się zwycięsko. Od razu mina mu zrzedła i obrócił się na pięcie. Złapał piłkę i odbijając ją, mruczał coś pod nosem. W końcu ustawił się i zaserwował. Odebrałem i zabójczym beckhandem zagranym wzdłuż linii wygrałem wymianę. Często trenowaliśmy razem z Rogerem, ale bez sztabu trenerskiego, po prostu luźne wymiany, a przede wszystkim dobra zabawa. Przez większość czasu gadamy jak kumpel z kumplem.
-Rafa, a mogę o coś zapytać?- Federer skierował się w stronę ławki, by odpocząć.
-Przecież wiesz, że tak.-podążyłem za nim.
-Czemu tak naskoczyłeś wtedy na Ane?
Westchnąłem. 
-Po prostu broniłem Vike.
-Mhm. Stary nie gadaj, że ona ci się podoba.- powiedział podnosząc brew. 
Spojrzałem na niego z litością.
-Znasz mnie, nie podoba mi się żadna dziewczyna.- odparłem i zacząłem pić wodę. 
-A może powinieneś pomyśleć nad tym troszkę?- spytał i usiadł obok mnie.
-Nad?
-Nad tym, że jesteś ciągle sam. 
Spojrzałem na niego.
-Rogi? Nie jestem sam.
Uniósł brew przyglądając mi się.
-Mam ciebie.- powiedziałem poważnie, ale po chwili wybuchłem śmiechem.- Z całym szacunkiem stary, ale ja skupiam się tylko i wyłącznie na karierze, nie szukam dziewczyny. 
-Niech ci będzie.-westchnął.- Ale do końca nie odpowiedziałeś mi na pytanie.
-Chcesz naprawdę wiedzieć?
-No raczej nie inaczej- zaśmiał się.
- No, więc z Aną znamy się już od 4 roku życia. Poznaliśmy się na juniorskim turnieju tenisowym i musiałem grać z nią miksta, bo tak nasi trenerzy się zgadali. No i przez nią przegraliśmy z jakimiś początkującymi. Po meczu nie wytrzymałem i zacząłem na nią krzyczeć, że to wszystko jej wina no i jakoś tak się nie lubimy. Taka to historia. 
-Zachowałeś się jak dupek.- rzucił Roger.
-Ej!- oburzyłem się.
-No co? Taka prawda. Nie dość, że zrzuciłeś na nią, to sam pewnie popełniałeś błędy.
-No ale...- zacząłem się tłumaczyć, ale brakowało mi argumentów.-... sama na mnie nawrzeszczała wczoraj!
Roger poklepał mnie po plecach.
-Ale to ty zacząłeś.
-Broniłem Vikę!
-Ha, czyli ci się podoba!
-Roger z tobą jak z dzieckiem! Ty też nie przepadasz no właśnie na przykład za Azarenką!
-No masz rację, ale nie mówię jej tego wprost, bo tak zachowują się prawdziwi dżentelmeni- zaakcentował ostatnie słowo.
Prychnąłem. -Widocznie ja do nich nie należę.- zacząłem pakować swoje rzeczy.
-Rafa, przecież wiesz, że po prostu martwię się o ciebie, jesteś moim przyjacielem.
Odwróciłem się w jego stronę.
-Wiem, i naprawdę bardzo ci za to dziękuję, ale naprawdę, dobrze mi tak jak jest.
-W takim razie będę mógł spać spokojnie- zaśmialiśmy się. 
-HEJ CHŁOPCY!- odwróciliśmy się w stronę wejścia na kort, w którym ujrzeliśmy Vikę. Podbiegła do nas. Pocałowała mnie w policzek, a na Rogera spojrzala się takim wzrokiem jakby chciała powiedziec "już możesz sobie iść"
Zaśmiał się, obdarował mnie jeszcze błagającym spojrzeniem i skierowal sie w strone wyjscia. Ale Federer nie byłby sobą, gdyby czegoś nie powiedzial, więc na odchodne rzucił: "Zakochańce niech pobędą troche sami" i odszedl. Myślałem, że go zakatrupie! Vika chyba nie zrozumiała, co powiedział bo spojrzała na mnie dziwnym wzrokiem. Gadaliśmy, aż do momentu, gdy ktoś wszedł na kort...

Perspektywa Any

Rowno o 15 pojawilam się na ośrodku treningowym. Razem z trenerem szliśmy wzdłuż alejek, ktore prowadziły do wszystkich kortow. Po drodze spotkaliśmy Novaka Djokovica i jego trenera. Od razu wskoczylam na barana dla Djoko. Jest moim najlepszym przyjacielem. Zawsze moge na niego liczyć. Stefan wdal sie w rozmowe z trenerem serba Marianem Vajdą. Kazał mi isc na kort i zaczac rozgrzewkę. Oczywiscie Djoko zgodzil się isc ze mną. No dobra nie mial innego wyjscia, bo siedziałam mu na plecach. 
- Jak tam chuderlaku?- zapytał
- Dobrze.
- Ta wez bo ci jeszcze uwierze, ogladalem wczoraj konferencje...
- Nie psuj mi dzisiejszego humoru- jeknelam 
- Dobra niech ci bedzie, ale jak spotkam Nadala to nie recze za siebie.
- Dobrodziej Djoko- zaśmiałam się.
Akurat w naszą alejkę skręcił Roger.
- Hej Ana!- powiedział i przyjacielsko mnie przytulił. Troche mnie to zdziwiło, bo po wczorajszym myślałam, że wszyscy się ode mnie odwrócą. A tu proszę, miła niespodzianka.
-Djoko!- rowniez go objął
-Roger, a ty co na stare lata, zaczeles przytulac wszystkich?- zaśmialiśmy się
-A co z kumplem i kolezanka, sie nie moge przywitać?
-Jasne, że możesz.- odparłam z uśmiechem.
- No, widzisz Djokus jak to czasem dobrze mądrego posłuchac?- powiedział Szwajcar.
Ten tylko z uśmiechem przytaknął.
-Dobra, ja bede leciec, narazie- powiedzial jeszcze i odszedł.
Znowu wskoczyłam na plecy Novakowi i kontynuowaliśmy podróz na kort numer 5. Śmialiśmy się ciągle z czegoś z liderem ATP i tak doszliśmy ( a raczej Djokuś doszedł, a ja dojachałam na swoim ogierze) na kort. Przy wejściu znowu wybuchliśmy śmiechem, ale gdy zobaczyliśmy jak Vika trzyma dłonie na torsie Nadala i patrzy mu w oczy, miny nam zrzedły.

------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Siemanko! Jak Wam się podoba rozdzial nr. 4? Dla mnie może być :P Jak sądzicie, Ana i Rafa zakopią topór wojenny? Odpowiedz otrzymacie w kolejnych rozdziałach rzecz jasna :) dobra juz nie przynudzam xD
Pozdrowionka i uściski! / Julka :)




5 komentarzy:

  1. Na początku powiem, że mało zawału nie dostałam, ponieważ wyskoczył mi błąd, że taki blog nie istnieje, po czym zwaliła się grafika, nie było sekcji komentarzy i takie tam.
    Teraz przejdę do tego, że rozdział troszkę krótki, ale w sumie chyba mnie zadowolił. Chociaż w sumie ja nigdy nie wiem czego chcę.
    Czas na błędy: chyba nie zobaczyłam nic poważnego, ale najbardziej rzucił mi się oczy "szwajcar" - to nazwa narodowości i piszemy z dużej litery.
    I jeśli chodzi o topór wojenny, o który zapytałaś - na sto procent go zakopią. Pewnie jeszcze wdadzą się w romans i będą razem. Chociaż to tylko takie moje rozmyślenia.
    To chyba tyle chciałam napisać :)
    Pozdrawiam! x

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Błąd już został poprawiony, dzięki, że zwróciłaś nam uwagę :) jak najbardziej blog istnieje, także nie masz się o co bać :D

      Usuń
  2. http://pero-nunca-hevisto-alguien-como-tu.blogspot.com/ nowy, zapraszaam :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Po długiej przerwie zapraszam na nowość, na: http://equation-of-love.blogspot.com/ . Pozdrawiam :).

    OdpowiedzUsuń
  4. Zapraszam na 10 rozdział opowiadania z Fernando Torresem :) http://dreeaaamss.blogspot.com/ Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń