środa, 13 listopada 2013

Rozdział 9

Byliście kiedyś w Paryżu? Jeśli nie to żałujcie, piękniejszego miasta nie zobaczycie. Kilka lat temu wygrałam tam Roland Garros i mam nadzieję ponownie zbliżyć się do tego trofeum. Kluczem do tego są, były i będą treningi, na jeden z nich właśnie się wybieram.
Wyszłam z czterogwiazdkowego hotelu Le Bristol i taksówką udałam się na korty, gdzie czekał mój trener, rozpoczęliśmy od lekkich ćwiczeń rozciągających, później doskonaliliśmy moją technikę a na końcu rozegraliśmy mecz.
Pod koniec moich ćwiczeń na trybunach zasiedli Maria i Roger, którzy niedawno zakończyli swoje treningi. Kiedy trener pozwolił mi odejść podeszłam do nich i się przywitałam.
- No, mi też miło cię widzieć- powiedziała Sharapova- może wyskoczymy we trójkę .. Roger, gdzie to miało być?
- Rue Montorgueil – odpowiedział- przejdziemy się, pogadamy.
-Właśnie- klasnęła w dłonie-i niedaleko będzie centrum handlowe!
- No to jasne, że idę, ale zahaczymy o hotel, potrzebuję się przebrać- powiedziałam po czym udałam się do szatni.
Dzielnica Rue Montorgueil przyozdobiona licznymi restauracjami, sklepami, kwiaciarniami i piekarniami. Zazwyczaj oblegana przez straszny tłum, bo większość Paryżan robi tu codzienne zakupy a turyści dokładają swoje. Znajduje się tam knajpka z przepysznym sandwiczami, które są we Francji niezwykle popularne. Jak głosi wiele szyldów reklamowych i innych tym podobnych wino dla francuza jest jak krew a ser zastępuje serce, więc nie zdziwił nas fakt, że w parku siedział facet, który sandwicza popijał winem.
Klimat utrzymuje się czysto paryski, na ulicy czuć świeżo pieczone croissanty czy bagietki a w niedzielę można spotkać muzyków, żonglerów i przebierańców.
Wracając do rzeczywistości, zrobiłyśmy z Marią małe zakupy w jednej z największych galerii handlowych, znajduje się ona prawie cała pod ziemią i chyba znalazłam mój raj na ziemi. Roger oczywiście mendził, bo gdyby nie mendził nie miałybyśmy do czynienia z Rogerem. Kupiłam sobie brzoskwiniową sukienkę zbaskinką, zwykłą czarną bokserkę oraz czarne adidasy z Nike z różowymi wstawkami i podeszwą ułatwiającą bieganie. Zapomniałabym o wizycie w empiku i zakupie torby Keep calm and Carry on.
Wróciliśmy taksówką, Federer zapłacił kierowcy a my weszłyśmy do hotelu, koło recepcji stał Rafa a obok niego Victoria, rozmawiali. Pożegnałam się z Marią i każda z nas poszła w swoją stronę, ponieważ mieszkamy w oddzielnych skrzydłach hotelu. Ruszyłam w drogę do swojego pokoju, najpierw do windy a później korytarzem prosto i czwarte drzwi na prawo, może dla zdrowia raz przejdę się po schodach? – pomyślałam, po czym zboczyłam z codziennej ścieżki. Ktoś za mną szedł, lecz razem z postawieniem nogi na pierwszym stopniu ustały, widocznie szedł do windy. Na górze czułam się jakbym zdobyła Mount Everest. Położyłam dłonie na kolanach i ciężko oddychałam.
- Kiepska kondycja??
Gwałtownie podniosłam głowę i uderzyłam pochylonego nade mną Rafaela w nos.
- O kurde, sorry, nie chciałam- złapałam go za ramię
- Nic się nie dzieje- odparł trzymając się za uszkodzoną przeze mnie część ciała- jestem samcem alfa, nawet takie grzmotnięcie w nos mi nie straszne.
- Pokaż- zarządziłam i zabrałam jego rękę od twarzy – krew ci się leje!
- Już nie, patrz, tylko trochę, to było lekkie uderzenie.
- No jasne, chodź, pójdziemy do mnie, przemyjemy to.
Bez protestów ruszył za mną, chyba jednak mam dar przekonywania. Cały czas trzymał rękę przy twarzy, otworzyłam drzwi a moim oczom ukazał się Novak
-Znowu zapomniałaś o kluczu- mruknął na wyjaśnienie
Kiedy Rafael go zobaczył od razu jego wyraz twarzy uległ zmianie, z lekko uśmiechniętego, ale przepełnionego bólem na zacięty, jakby toczył mentalną walkę.
- Nie będę wam przeszkadzał, nic mi nie jest – powiedział w końcu i wyszedł z pokoju
- Rafa- zawołałam za nim – co się stało?
Nie odpowiedział, właśnie zamykał z trzaskiem drzwi swojego pokoju.
Rozgrzana czekałam na rozpoczęcie meczu półfinałowego. Gram z Agnieszką Radwańską, kto wie co może się stać? Spojrzałam na trybuny. Najbliżej siedzieli Rafa i Roger, obaj jakby się umówili pokazali mi skrzyżowane palce, co miało oznaczać, że życzą mi szczęścia. Starałam się nie patrzyć w ich stronę, więc utkwiłam wzrok w korcie.W końcu rozpoczęłyśmy mecz.
Pokonała mnie, druga z sióstr Radwańskich ze mną wygrała, tym razem w 2 setach 6:2 i 6:4.
Polka pokazała klasę, nie można temu zaprzeczyć. Pomimo, że dotąd na kortach ziemnych szło jej kiepsko to ze mną wygrała łatwo, do tego popisała się pięknym zagraniem.
Stefan od paru dni zachowywał się nadzwyczaj dziwnie, przez co wprowadził mnie w pewne myśli. Gdy pytałam co jest powodem jego dobrego nastroju szerokim łukiem omijał moje pytanie i momentalnie zmieniał temat. Jednak w końcu musiałam dowiedzieć się o co chodzi...
- Masz złote ręce.- wymruczałam z rozkoszy, gdy moja fizjoterapeutka masowała obolałe plecy.
- Jesteś strasznie spięta.- zauważyła i palcami rozluźniała moje mięśnie.
- Ostatnio dużo trenuje i nie mam czasu na rozrywkę.- westchnęłam, w tym samym momencie do pomieszczenia wszedł mój trener.
- No Ana, teraz mogę ci powiedzieć czemu miałem taki dobry humor.- wyszczerzył się do mnie, a ja ledwo co uniosłam powieki i spojrzałam na niego pozwalając kontynuować. 
-Sponsorzy zorganizowali dla ciebie specjalny mecz przy świecach.- tłumaczył słowo w słowo każdy szczegół, a ja coraz szerzej otwierałam oczy i szczerze podobał mi się ten pomysł...

***
W końcu zdobyłyśmy się na to, by dodać tu rozdział! Mamy nadzieję, że się Wam podoba :) Swoją opinię zostawcie w komentarzach, które dodają nam motywacji :)

niedziela, 15 września 2013

Rozdział 8

Jakie to wszystko jest niesprawiedliwe! Wystarczyła jedna porażka, by znowu zaczęli posądzać mnie o brak formy i złe przygotowanie. We wszystkich gazetach pisali, że zajęłam się życiem prywatnym (bo przecież jestem w "związku" z Djoko) i mniejszą uwagę skupiam na tenis. W rzeczywistości jest zupełnie inaczej! To sport jest dla mnie najważniejszy! Oczywiście przyjaźń z Novakiem, też jest ważna, ale on rozumie, że gdy nie możemy się spotkać to jestem zmęczona po treningu i nie robi mi żadnych wyrzutów. Większość mówi, że byłaby z nas para wspaniała, bo przecież "Przyjaźń jest rodzajem miłości, a miłość powinna opierać się na przyjaźni". Mi jest dobrze, tak jak jest i nie mam zamiaru tego zmieniać! Druga sprawa- duża liczba osób wie o mojej ścieżce wojennej z Nadalem i Viką. Przez to uważają mnie za jakiegoś potwora bez uczuć, bo to przecież JA zaczynam kłótnie, JA jestem wredna, nie wychowana i pyskata, JA nie chcę się z nimi pogodzić no i jeszcze JA nie daję im spokoju, tylko ciągle im dogryzam. Wczoraj miałam dość nie miłą rozmowę ze sponsorem i stwierdził, że muszę przynajmniej starać się być sympatyczna przed kamerami, a on dalej pomoże mi odzyskać dobry wizerunek, podobno już ma jakiś pomysł. 
    Dawno nie pamiętam kiedy mogłam tak jak dziś leżeć na kanapie całe południe. Dzisiejszy trening był bardzo wyczerpujący, staraliśmy się z trenerem zlikwidować nawet najmniejsze błędy. Na szczęście po trzy godzinnej męczarni w rażącym słońcu efekt gry był dobry i Stefan pozwolił mi wrócić do hotelu. Z krótkiej drzemki wyrwał mnie dzwonek telefonu. Przetarłam oczy i spojrzałam na wyświetlacz, trener.
- Dzień dobry.
- Cześć Ana, masz siłę żeby jutro skoczyć do szpitala dziecięcego?- zapytał.
- Pewnie, że tak! 
- W takim razie dobrze. Musisz się liczyć z tym, że zajmie wam to cały dzień jutrzejszy. Będę po ciebie o 9 jutro, pa!- rozłączył się i nie miałam już nic do gadania. Jedno mnie zastanawia: wam. Czyli, że jadę tam z kimś z ekipy.
Mam tylko nadzieję, że to nie będzie Vika... Skoro mam wieczór wolny, a mój brzuch domagał się jedzenia trzeba zjeść obiad. Tyle, że nie chce iść sama. Djoko zajęty, może Roger albo Maria mają ochotę? Czym prędzej wybrałam numer Rosjanki i Szwajcara. Ma szczęście mają czas wolny, więc we trójkę pójdziemy coś przekąsić na mieście. Przebrałam się i odświeżyłam, a potem ruszyłam w stronę holu, gdzie umówiłam się z przyjaciółmi. 
- Hej! - przywitałam się z nimi i razem poszliśmy do centrum. Był taki upał, że nie wybredzaliśmy, bo chcieliśmy znaleźć się w klimatyzowanym pomieszczeniu. Wyszukaliśmy całkiem przytulną knajpę. Szczególną uwagę zwróciły na siebie duże ilości białych tulipanów, które dodawały uroku temu miejscu. Zajęliśmy stolik, stojący jak najbardziej w kącie, bo wywołalibyśmy niepotrzebne nam zamieszanie. 
- Co zamawiacie?- zapytał Federer, patrząc na nas znad menu. 
- Ja chyba zdecyduję się na zapiekankę makaronową z suszonymi pomidorami.- stwierdziłam nie odrywając wzroku od jakze "fascynującej" lektury.
- A ja wezmę sobie Risotto.- oblizała się blondynka.
- W takim razie poprosimy dwa razy Risotto i raz zapiekankę makaronową z suszonymi pomidorami a do picia, woda?- zapytał nas. 
- Ja poproszę lemoniadę.- zwróciłam się do kelnerki, a ona zapisała nasze zamówienia na kartce, po czym odeszła. 
- A zmieścicie deser? 
- O mój boże Maria, ja nie wiem czy to zjem, a ty o takie rzeczy pytasz?- zaśmialiśmy się.
- Zmieścisz, zobaczysz. Zapraszam was potem do takiej knajpki tutaj niedaleko, podają świetną kawę mrożoną i canolli. 
- Skoro ty zapraszasz...- zaczął Roger, ale przerwał mu Rafa, który przywitał się ze Szwajcarem i Rosjanką. Na mnie jedynie spojrzał, ale zaraz, zaraz. To nie było to same pełne złości spojrzenie. Wydawało się być, takie... łagodne. Jeszcze bardziej zdziwiłam się gdy usiadł między mną, a Federerem. Zamówił to samo co ja, co oczywiście nie umknęło uwadze Rogera, który skomentował to tak:
- Hmm... zamówiliście dokładnie to samo, przypadek? Nie sądzę.
Poczułam jak moje policzki oblewają się rumieńcem. Na szczęście niezręczną ciszę przerwała kelnerka, która przyniosła napoje, a gdy puściła oczko Rafie i wcisnęła mu karteczkę z numerem, myślałam, że umrę ze śmiechu, podobnie jak Roger i Maria.  
- Co ja mam teraz zrobić?- zapytał Hiszpan rozkładając ręce.
- Musisz jej pokazać, że jesteś zajęty, wtedy się odczepi.- po chwili namysłu powiedział Federer. Rafa chwilę się namyślił, a na jego ustach jakbym dostrzegła cień uśmiechu. Gdy kelnerka znowu szła w naszą stronę, Rafa przysunął się do mnie i objął ramieniem szepcząc przy tym: tylko na chwilę, połóż mi teraz głowę na torsie. Z małym wahaniem, ale jednak zrobiłam to i zaczęłam wsłuchiwać się w bicie jego serca. Zaciągnęłam się jego perfumami i przymknęłam oczy. Otworzyłam je dopiero, gdy usłyszałam huk, stawianych talerzy. Kelnerka złowrogo na mnie spojrzała i odwracając się na pięcie odeszła. Odsunęłam się od Rafy i zaczęłam jeść. Zjedliśmy w sumie miłej atmosferze, co chwilę się śmiejąc. Gdy wstaliśmy od stołu poczułam na swojej talii ręce Hiszpana. Mimo wszystko nie odsunęłam się tylko spojrzałam na niego. Ruchem głowy pokazał na kelnerkę, a ja przewróciłam oczami. Wyszliśmy z restauracji, a Rafa dalej obejmował mnie w tali. 
- Rafa?- zaczęłam
- Mhm?
- Eghem, możesz już zabrać ręce?- spojrzałam mu w oczy. I nie wiem czemu pomyślałam, że są śliczne. Nadal jakby na moment zastygł, ale po chwili się ocknął i podrapał się w kark. Chyba się trochę zawstydził. Słodko to wyglądało. Odwróciłam wzrok dopiero, gdy Roger odchrząknął.
- To co idziemy na deser? 
- Wiecie co ja już pójdę, cześć.- powiedział Rafa i odszedł.  
- No chodźmy.- mruknęłam.
Zastanawia mnie ta cała sytuacja. Czy Rafa, też poczuł te samo uczucie, gdy patrzeliśmy sobie w oczy? Nie wiem czemu, ale jakaś dziwna siła mnie do niego przyciąga i nie odsunęłam się, gdy mnie przytulił. Sama nie wiem co się ze mną dzieje. 
- Halo Nana!- pomachała mi przed oczyma Maria- wszystko w porządku? 
- Nie.- opowiedziałam bez namysłu i zaklęłam w myślach, no to teraz się tłumacz! 
- Co się dzieje?- pogłaskała mój policzek. W sumie mogłabym im powiedzieć o moich przemyśleniach, bo wiem, że mogę im ufać, a z drugiej strony chciałabym to jeszcze sama przemyśleć.
- Powiem, wam kiedy indziej. - westchnęłam i duszkiem dopiłam kawę.- pójdę się przejść. Pa.- odeszłam zostawiając ich samych. 
- O co może chodzić?- zapytała blondynka
- No proszę cię Mar, przecież widać, że coś do siebie czują. 
Zamyśliła się. W sumie ich dzisiejsze zachowanie było zupełnie inne, byli dla siebie mili i normalnie rozmawiali, nie mówiąc nic o przytulankach, choć wtedy zrobili to na pokaz, jednak, gdyby nie wiedziała o podstępie, uznałaby ich za parę. 
- Może być ciężko- westchnęła
- No, trzeba coś zrobić z Viką. 
- No... ale moment, o czym ty mówisz?
- O tym, że trzeba ich zeswatać! Przecież, zanim do czegoś między nimi dojdzie, to my już będziemy mieć wnuki! 
- Hmm... no w sumie masz racje.
- No, a teraz chodź trzeba obmyślić plan, ale to już w hotelu. 
Poszliśmy w stronę hotelu, obmyślając przy tym plan zeswatania Rafy i Any. 

- Ana otwieraj drzwi!- krzyki Djoko dochodzące zza pokoju wybudziły mnie ze snu.
- Spadaj chce spać, a jest dopiero ósma!- dalej położyłam głowę na poduszkę, ale po chwili odskoczyłam przypominając sobie o odwiedzinach w szpitalu. Pobiegłam pod drzwi i z hukiem je otworzyłam, przez co Novak prawie runął na podłogę. 
- Co chcesz?
Chłopak wstał, wypiął dumnie pierś i krzyknął: Masz chłopaka, a mi nic nie powiedziałaś!, po czym wyszczerzył się, a ja stałam i się gapiłam na niego jak na psychopatę.
- Że co?- uniosłam brew do góry, a on wręcz rzucił we mnie gazetą, dalej się szczerząc.
Moim oczom ukazało się wielkie zdjęcie, moje i Rafy oczywiście. Teraz pożałowałam tego, że zgodziłam się na to całe udawanie, bo mam serdecznie dość plotek na mój temat. Cisnęłam gazetą na podłogę i usiadłam na łóżku kryjąc twarz w dłoniach. Nie płakałam, po prostu siedziałam w takiej pozycji, po chwili poczułam jak Djokovic obejmuje mnie i głaszcze po plecach, bym się uspokoiła. Nie wiem ile tak siedzieliśmy. Może 5, może 10 minut, ale tego potrzebowałam- bliskości kogoś. Odsunęłam się od niego i smutno uśmiechnęłam. Novak oczywiście o nic nie pytał, ale wiedziałam, że zżera go ciekawość, więc powiedziałam mu o wczorajszym dniu.
- Ale serio to był Nadal? Ten sam, który jeszcze parę dni temu gadał o tobie bzdury?
Pokiwałam twierdząco głową, a on westchnął.
- Nic nie rozumiem.
- Tylko grał wczoraj, a że tych idiotów jest pełno, to teraz wyszło, że jestem puszczalska, na początku niby z tobą, a teraz z nim.- spuściłam głowę.
- Ej, przestań, nie mów tak, po konferencji nikt nie wierzył w ten cały związek, a z Nadalem się sprawa wyjaśni, zobaczysz będzie dobrze.- przytulił mnie- muszę lecieć na trening, trzymaj się.
I wyszedł. Zostało mi niecałe 20 minut, na to żeby się umyć, ubrać, uczesać i umalować. Toaleta, makijaż i czesanie włosów nie zajęło mi prawie 10 minut. Gorzej z ubraniem. Wywaliłam prawie wszystko z walizki i wybrałam pierwsze lepsze, nadające się do noszenia ciuchy. Podczas ostatnich poprawek usłyszałam ciche pukanie do drzwi. 
- Proszę!
- Ana gotowa?- zapytał Stefan 
- Tak, a z kim jedziemy?- zapytałam zamykając drzwi.
- Za chwilę zobaczysz, a ja niestety nie jadę z tobą, muszę się spotkać z władzami "Nike".
Zjechaliśmy windą na parking podziemny i skierowaliśmy się do czarnego busa, którym zwykle jeżdżę na mecze lub różne takie spotkania przed kamerami. Otworzyłam przesuwane drzwi i podniosłam głowę. Prawie pisnęłam z zaskoczenia, gdy zobaczyłam Rafaela, siedzącego na przeciwko mnie. Gapiłam się na niego, a on na mnie i gdyby nie szofer mówiący, że możemy jechać, dalej bym tak stała. Potrząsnęłam głową i usiadłam jak najdalej od niego. Wlepiłam mój wzrok w szybę i starałam się udawać obojętną, ale gdy odchrząknął po raz któryś z rzędu odwróciłam głowę w jego stronę.
- Przepraszam.- powiedział cicho. 
- Za co?- uniosłam brew, bo dziwił mnie fakt, że mnie przeprasza przecież, to właściwie nie jego wina, tylko paparazzi.
- Za swoje zachowani wczorajsze i nie tylko. Zachowywałem się jak frajer. Przepraszam.- powtórzył się.
- A Vika?
Odwrócił wzrok i westchnął, po czym powiedział z przymkniętymi oczami.
- Nie obchodzi mnie ona.
Nastała cisza. Chciałam zapytać czy widział gazetę, ale powstrzymałam się. Dojechaliśmy pod duży i nowoczesny budynek, w którym mieścił się szpital dziecięcy. Przy wejściu powitała nas dyrektorka szpitala i zaprowadziła nas do dużej sali z dziećmi, a gdy nas zobaczyły zaczęły piszczeć i skakać z radości. Zachichotałam, a u moich stóp pojawiła się mała dziewczynka. Miała może z 5 lat, ale była bardzo drobna. Wzięłam małą na ręce i zaczęłyśmy rozmawiać. Dziewczynka choruje na astmę i musi obecnie przebywać w szpitalu. Usiadłam w kółku z dziewczynkami. One zadawały mi różne pytania, niektóre dotyczyły tenisa, inne życia prywatnego. 
- Ana, a masz chłopaka?- zapytała mała blondynka.
- Nie, Sofia.- uśmiechnęłam się.
- A Djokovic?- oburzyła się.
- Jesteśmy jedynie przyjaciółmi. Nie wytrzymałabym z nim, czasem zachowuje się jak dziecko, choć w sumie, on jest jeszcze dzieckiem, tyle że przerośniętym.
Dziewczynki zachichotały, a ja poczułam na sobie czyiś wzrok. Odwróciłam głowę i zobaczyłam, że Rafa rozmawia z jakimś małym chłopczykiem, ale coraz spogląda na mnie. 
Przeprosiłam dziewczyny i podeszłam do nich. Kucnęłam przed chłopcem, a on się słodko uśmiechnął.
- Cześć jestem Ana. 
- A ja Bruno.- spuścił wzrok, chyba się zawstydził, co było bardzo słodkie. 
- Miło mi cię poznać Bruno.- poczochrałam mu włoski obcięte krótko. - Ile masz lat?
Wyciągnął rękę i palcami pokazał 3, po czym usiadł na kolanach Rafy.
- Bruno chce być kiedyś tenisistą. - zaśmiał się Nadal widząc jak chłopczyk się mnie wstydzi.
- Naprawdę? A masz ulubionego tenisistę?
- Tak.- pokazał paluszkiem na Hiszpana, a on się uśmiechnął i przytulił chłopca. 
Ten widok był jednym z najsłodszych jakie kiedykolwiek widziałam. W moich oczach pewnie były widoczne łzy wzruszenia. Chłopiec najwyraźniej je dostrzegł, bo wstał z kolan tenisisty i przytulił mnie. Przymknęłam oczy, a gdy chłopiec się ode mnie odsunął wytarł pojedynczą łzę i szepnął: Nie płacz. Po czym pobiegł do kolegów bawiących się w kącie. Podniosłam wzrok i ujrzałam zatroskaną twarz Nadala. Wstałam i podeszłam do dyrektorki, która stała przy drzwiach i najwyraźniej widziała całe zdarzenie, bo ocierała policzki.
- Na co on choruje?
- Trafił do nas poobijany, rodzice w domu go bili i uciekł do babci, ale ta bała się, że rodzice przyjdą po niego i zostawiła go w szpitalu. Jest już u nas 2 miesiące. Jest całkiem zdrowy, nie chcę go oddać do domu dziecka, ale wkrótce będę do tego zmuszona.
Pokiwałam głową i przytuliłam kobietę, która się już całkiem rozczuliła. 
Niestety wieczorem musieliśmy opuścić szpital i bo długim pożegnaniu z dziećmi, a najdłuższym z Bruno, który nie chciał nas puścić, wyszliśmy z budynku, a ja nawet nie zważałam na to, że po moich policzkach lecą łzy.Rafa też na koniec się rozkleił. Gdy siedzieliśmy w samochodzie trwała cisza, która coraz była przerywana moimi szlochami.
- Serio nie jesteś z Djoko?- zapytał.
- Serio.- szepnęłam.- Wiesz co przeżył Bruno?
- Tak, powiedział mi.- mruknął.
I dalej się już nie odzywając dojechaliśmy do hotelu.




















środa, 21 sierpnia 2013

Rozdział 7


Wreszcie dotarłam do pomieszczenia o numerze 320, Maria czekała już na mnie w korytarzu przed pokojem, uśmiechnęłam się do niej, co odwzajemniła
- Idziemy?- zapytała
-Jasne
Droga nam się nie dłużyła, okazało się, że Maria jest świetną towarzyszką do rozmów a poza tym wydaje się bardzo zabawna. Wsiadłyśmy do taksówki i po podaniu miejsca odjechałyśmy. Po może 30 minutowej przejażdżce urozmaiconej opowiadaniami kierowcy. W końcu rozłożyłyśmy się na plaży i zaczęłyśmy konwersację o wszystkim i o niczym, jakbyśmy były najlepszymi przyjaciółkami od lat. W pewnym momencie temat zszedł na mniei Djoko
-Jesteście razem? – Zapytała Scharapova- znaczy jeśli nie chcesz mówić to nie musisz
-Nic między nami nie ma, tylko się przyjaźnimy, serio
- A takie halo o to było- zaśmiała się
-Tak, mam świetny ubaw, kiedy słyszę coś takiego- dołączyłam do niej -W sumie tak zapytam.. bo nie mam pojęcia jak ty – taka miła dziewczyna możesz się przyjaźnić z Rafą i Victorią??
-Oni są fajni.. tylko .. czasem im coś odwala.. Znaczy Rafa jest fajny, Vic się strasznie do niego klei- skrzywiła się
- Może.. ja w każdym bądź razie doświadczyłam tylko tej złej strony-powiedziałam odwracając się na plecy
Koło 17 po całympopołudniu plotkowania wróciłyśmy do hotelu, ja ruszyłam do swojego apartamentu, włączyłam telewizor i zaczęłam oglądać wywiad przyjaciela, pytania były nudne, wręcz oklepane, coś typu „ Pana ulubione danie?”. Jednak jedno przykuło moją uwagę
- Jose Rodruguez, „Marca”, od pewnego czasu jest pan widywany z Aną Ivanović, nie szczędzicie sobie również czułych gestów, czy jesteście razem?- zapytał z powagą jakiej mógłby mu pozazdrościć niejeden posąg
Djoko wybuchnął śmiechem, wyszedł nawet z Sali konferencyjnej aby się uspokoić. Gdy wrócił starając się zachować najwyższą powagę powiedział
- Nie, nie wytrzymałbym z nią w związku dłużej niż pięć minut- po czym znów można było usłyszeć jego perlisty śmiech.
RAFAEL NADAL
Wyszedłem z pokoju i ruszyłem na kort, gdzie zapewne czekał już Roger, nie pomyliłem się, stał zniecierpliwiony przy siatce
- Jak zawsze spóźniony- mruknął
- Słuchaj, kolego- klepnąłem go w plecy i objąłem- te włosy same się nie ułożą
-Daj spokój, to co, mały meczyk na dobry początek dnia?
-Niee.. fryzura mi się zepsuje, albo w sumie.. raz można zaszaleć, ale krótki -zaznaczyłem
Po szybkiej rozgrzewce i równie prędkim meczu zasiedli na korcie i w skupieniu oglądali jeden swoją rakietę a drugi piłeczkę.
- Ciekawe, czy to prawda, to z Aną i Novakiem-zagaił Roger
- Mnie to tam wali i tak okropnie razem wyglądają, daję głowę, że to się szybko skończy
- Jeśli to prawda, bo tego nie możesz być pewien to to może mieć przyszłość, oboje są tenisistami, jeżdżą w te same miejsca, nocują w jednym hotelu….
-Niech sobie robi co chce, co mnie to obchodzi? O czym my rozmawiamy, jak ta idiotka chce sobie być z jakimś tam Novakiem Djokoviciem to nikt im nie zabroni
- Coś ty taki wkurzony dzisiaj? Zluzuj, kolego
-Daj mi spokój- warknąłem i wyszedłem
Ana Ivanović
Kolejna przeciwniczka na drodze do celu- Urszyla Radwańska. Wybiła godzina 14:00 moje być albo nie być w turnieju w Rzymie.Po godzinie i czterdziestu trzech minutach Polka mnie pokonała. Wygrała 2:1. A już wszystko wskazywało na to, że odzyskuję formę, jestem zawiedziona, jednak wierzę w moje umiejętności, będę walczyć i tak łatwo się nie poddam! Byłam triumfatorką Roland Garros 2008, i liderką klasyfikacji. Ula powalczy teraz o 1/8 finału z Ayumi Moritą, mam nadzieję, że uda jej się wygrać.

niedziela, 28 lipca 2013

Rozdzial 6


        Grałam mecz z Azarenką. Cale spotkanie prezentowalam sie wspaniale, czego nie mozna bylo powiedziec o mojej rywalce. Ciagle bledy i zle zagrania mnie juz nie dziwily. Teraz tylko pilka meczowa i mozna isc pod prysznic. Podrzucilam pilke do gory i gdy juz mialam uderzyc ją uslyszalam hałaśliwy dzwonek. Otworzylam powoli oczy i dopiero zorientowalam się, że to byl tylko sen. A szkoda, bo taka mina Viki bardzo mi pasowala. Wylączyłam budzik, ktory wskazywal godzine 7:00 i odlozylam go na półke. Nienawidze poniedzialkow! Niechetnie wstałam i nałożyłam na siebie ciuchy do biegania. Poranna toaleta zaliczona i juz mozna wychodzic z domu. Samolot do Rzymu mam o 13, a pierwszy mecz gram jutro. Biegnąc przez słoneczny Madryt natknęłam się na parę ludzi, na pewno po 60- siądce. Ona uśmiechnięta i promienna, twarz mimo, iż pokryta jest zmarszczkami wyglada dobrze. On zapatrzony w kobietę, którą z czułością obejmuję. Oboje rozesmiani i zatraceni w sobie. Taki widok sprawia, ze w sercu robi się cieplej. Też kiedyś chciałabym darzyc miloscia kogoś  i budzic się ze swiadomością, że zaraz ujrzę twarz osoby którą kocham. Nie zeby zycie singielki mi przeszkadzalo. Po prostu teraz zyje na wysokich obrotach i zwiazek z kims na odleglosc nie jest dla mnie dobry. Zorientowałam się, że stoje na srodku alejki w parku i dalej przygladam sie parce staruszkow. Potrzaslam głową i znowu zaczelam biec. Wstąpiłam do kiosku, by kupić wodę. Zauważyłam, ze sprzedawczyni się na mnie dziwnie patrzy i coraz wlepia swoj wzork za moją sylwetkę. W koncu nie wytrzymalam i rowniez spojrzalam się za siebie. Podeszlam do stoiska z gazetami i zaczelo mi sie zbierac na smiech. Powstrzymalam się od wychniecia smiechem i kupilam gazete z moim i Djoko zdjeciem na okładce. Naprawde nie rozumiem ludzi ktorzy twierdza, ze jesli kobieta i mezczyzna spotkaja sie pare razy to juz sa para. My owszem jestesmy parą, tyle ze przyjaciol. Novak jest dla mnie jak starszy brat, doradzi, pomoze ale jak trzeba to da kopniaka w tyłek! Zadzwonilam do mojego rodaka.
- Halo?- uslyszalam jego zaspany glos. Swoja droga musial meczyc go kac, bo wczoraj wypil duzo , a ma slaba glowe chlopaczysko.
- Czyżbym obudziła swojego "chłopaka"?-spytalam
-Nie, ale Nana o czym ty mowisz?- powiedzial przerazonym glosem.
-No caly swiat wie ze jestesmy razem, a ty tego nie wiesz?- udałam oburzoną jednak mało brakuje, bym zaczela ryczec ze smiechu.
- Iva, ja chyba za duzo wczoraj wypilem. Czy my...- zaczal sie jąkać.
Teraz to nie wytrzymałam. Mój smiech bylo slyszec w calym mieszkaniu, a nawet i poza nim. Gdy sie opanowałam rzuciłam tylko:
- Przyjedz do mnie, cos ci pokaze, a i wez ze soba pieniadze!- nie czekalam na reakcje Novaka tylko rozlaczylam się. Zdazylam wziac prysznic, pogadać z trenerem o locie oraz zjesc lekkie sniadanie i dopiero uslyszalam pukanie do drzwi. Otworzylam drzwi Serbowi i przywitalismy sie buziakiem w policzek jak to mamy w zwyczaju.
- O co chodziło Ci z tym, że jestem twoim chłopakiem?- zapytał, gdy weszliśmy do salonu. Zaśmiałam się, podałam mu gazetę i poszłam do kuchni. 
- Chcesz coś pic lub jesc? - wychyliłam glowe zza drzwi.
- Nie dzieki. Masz tu gdzies tlumacza?
- Juz przetlumaczylam sobie i sluchaj dowiedzialam sie ze przez caly pobyt w kawiarnii trzymalismy sie za rece i mowilismy sobie czule slowka- Novak juz zaczal sie smiac- czekaj, czekaj jeszcze nie skonczylam! A wczoraj na balu calowalismy sie i wyszlismy razem z lokalu, a potem mielismy upojna noc w moim apartamencie!- ryczelismy ze smiechu. 
- Nie czaje tych ludzi! Co juz przyjazn pomiedzy kobieta, a mezczyzna nie istnieje, tak?
- Wedlug nich tak jest- westchnelam- juz widze twarz Viki i tego buraka Nadala jak mnie zobacza...
- Nie boj sie ukochana! Dzielny Djoko przyjdzie ci z pomoca! Pobiegl do skladzika i wrocil zaraz na miotle. 
- Wsiadaj na mojego rumaka najdrozsza! 
" Usiadlam " za nim i tak biegalismy po moim mieszkaniu jak idioci, smiejac sie i ciagle potykając.
Zmeczeni opadlismy na kanape.
- Ktora godzina?- zapytalam zamykajac oczy.
-12:10- westchnal Djoko.
Wstalam jak opazona.
- Że co?! Boze mam samolot o 13! - pobieglam do sypialnii i chwycilam walizke.
- Spokojnie- powiedzial chlopak i polozyl mi dlonie na ramionach. - zawioze cie na lotnisko, mamy duzo czasu, a teraz nie powinno byc korkow. Wdech, wydech, wdech i wydech. - powtarzal. 
-Dobra, zbieramy się- mruknelam i chwycilam swoje rzeczy jednak zaraz Djoko je porwal i wyszlismy z mieszkania, sprawdzajac czy wszystko jest szczelnie zamkniete.
- Ej, a czemu chcialas zebym wziął
ze sobą pieniądze?- zapytal gdy juz bylismy w drodze na lotnisko.
- Haha, no bo zaklad wygrałam! Pamietasz jak w kawiarnii sie zakladalismy o tytul w gazecie? No i ja wygralam!- usmiechnelam sie zwyciesko.
Uslyszalam jak przeklnal pod nosem ale zaraz wreczyl mi 100 euro.
- Wiecej sie z toba nie zakladam!- mruknal, na co ja zaczelam sie smiac.
     Dojechalismy na lotnisko. Djoko jak na dzentelmena przystało otworzyl mi drzwi i wział walizke a ja torbe podreczna. Na porcie głupio było się nam żegnać, bo jutro zapewne się spotkamy, a nie moze ze mna lezec poniewaz ma wywiad dzis popoludniu.
- bedziesz ogladac? 
- No pewka! Pa- pocalowalam go w policzek i skierowalam sie w strone odpraw.

*2 godziny później*

Lot minal bardzo spokojnie. I na szczescie nie trwał za długo. Po odnalezieniu bagazy pojechalam taksowka do hotelu w samym centrum stolicy Włoch. Tutejszy klimat nie za bardzo mi odpowiada i nigdy nie byłam fanką tutejszego turnieju. Owszem Madryt i Rzym są rownie slonecznymi i pieknymi miastami, lecz w Rzymie panuje natlok ludzi, a wybuchowy temperament Włochow nie przyciąga. Hotel jest utrzymany w eleganckich klimatach. Na wejsciu na szczescie nie spotkalam swoich " przyjaciol", bo jako, że sponsoruje nas "Nike" mieszkamy w jednym hotelu. Dzis nie mam treningu bo jest za gorąco i trener po dobrym wystepnie w Madrycie pozwolil mi odpoczac. Przebralam sie w dzinsowe szorty i luzna bluzke z nadrukiem. Na nogi wsunelam klapki i zeszlam do stolowki na obiado-kolacje. W restauracji siedzieli Roger i Sharapova, widzac mnie przywolali do siebie i tak z nimi zjadlam posilek. Roger to taka dobra dusza, jest swietnym kumplem i naprawde zazdroszcze jego zonie wspanialego meza, a Maria napoczatku moze wydawac sie dretwa, ale jak się ją bliżej pozna jest bardzo szalona i zabawna. 
- Macie jakies plany na popołudnie?- zapytala blondynka
- Ja zaraz  mam trening z Rafą, takze narazie dziewczynki.- odpowiedzial Szwajcar.
- A ja w sumie to nie tylko o 20 mam obejrzec wywiad Djoko.- odparlam
- Aaaaa no tak rozumiem- zasmiala
sie Rosjanka. Nie zrozumialam za bardzo, ale nie wnikalam.
- Ana, a co powiesz na babski wypad na plaże? 
- Brzmi fajnie- odpowiedzialam z usmiechem. 
- No to zajdź po mnie  za dwadziescia minut. Pa!- powiedziala i poszla, a ja dopilam sok i rowniez skierowalam sie w strone wyjscia. Dopiero w windzie zorientowałam się, że nie wiem, który pokoj nalezy do Marii. No coż, trzeba bedzie poszukac. W pokoju wskoczyłam w bikini i nałożyłam zwiewną turkusową sukienkę. Wyszłam na korytarz, na ktorym jak na złosć stał Rafa i Roger.
-A gdzie się wybiera piękna pani?- zapytał ten drugi.
-A na plaże- odpowiedziałam z uśmiechem.
-Ale tak sama, samotna?
-A nie! - zaśmiałam się. Rafa stał oparty o drzwi na przeciwko i mowiac prosto gapil sie na mnie. 
-Pewnie ze swoim chłoptasiem- wtracil sie.
-Jesli ten chloptas ma na imie Maria, to zgadłeś- prychnelam.
-A co Djoko juz nie jest Tobą zainteresowany?- spytał z cwanym uśmieszkiem na gębie.
-Jesteśmy przyjaciółmi, a co u Viki?- rzuciłam i od razu uśmiech zniknał.
-A co cie to obchodzi- warknął
- To samo co ciebie o Novaku.- odpyskowałam.- Roger wiesz moze gdzie mieszka Maria?
-W 320- uśmiechał sie
- Dzięki- szepnęłam i skierowałam sie tam.
















wtorek, 16 lipca 2013

Rozdział 5



      Turniej w Madrycie idzie pełną parą! Dotarłam do półfinału a gazety rozpisują się na temat ‘ powrotu królowej’ , Victoria chodzi wkurzona i na każdym kroku patrzyła na mnie jak na największego wroga.Rafael również, jednak nie odzywają się i jak dla mnie było ok. Gram dzisiaj z Marią Sharapovą, wiem, że nie będzie łatwo, ale sam półfinał jest dla mnie jak wygrana. Wyszłam na kort, szybka rozgrzewka i byłam gotowa, Maria również. Zaczęłyśmy mecz, pierwsze punkty dla przeciwniczki, następne i kolejne, jednak nie załamywałam się. Wdech, wydech i jedziemy dalej. Rosjanka nie dawała za wygraną, jednak to ja wygrałam kolejną wymianę podań. 40:15, tak wyglądał wynik, wytarłam twarz ręcznikiem i niestety podwójnie zaserwowałam w siatkę. Tego gema przegrałam, jednak nie było to najważniejsze. Dochodząc do tego miejsca udowodniłam sobie, że coś jednak potrafię i nie jestem taka najgorsza. Czy wygram czy nie półfinał jest półfinałem i nic tego nie zmieni. Cały mecz zakończył się niestety moją porażką, dość dużą, bo aż 6:2, 6:4. Można powiedzieć, że przeciwniczka mnie znokautowała, poczułam rękę na ramieniu, odwróciłam się i zobaczyłam przyjaciela. Novak uśmiechnął się serdecznie i pomógł w spakowaniu sprzętu, później zaprosił mnie na kawę. Poszliśmy do ekskluzywnej restauracji słynącej z najlepszych kaw w mieście, całe szczęście, że znajdowała się w około dwustu metrowej odległości od kortów. Djoko oczywiście jak to on postanowił na nas nie oszczędzać, sobie zamówił kopi luwak -kawę, którą uważa się za najlepszą na świecie i suma też nie jest mała, bo kosztuje 22 €, z czego się ją robi nie będę wam opisywać, bo możliwe, że coś jecie . Ja zażądałam zwykłego ekspresso, jednak chłopak uparł się, żeby chociaż było z tak zwanym latte art., czyli ślicznym obrazkiem malowanym mlekiem. Oczywiście wybrałam rakietę do tenisa.
-Ja za to nie będę płaciła!- powiedziałam – stawiasz!- zaśmiałam się
- To było perfidne, Ana! A właśnie, przypomniałaś mi, mamy zaproszenie na bal z okazji czegoś tam, będę u ciebie przed siódmą .
Wzięłam łyk gorącego napoju delektowałam się delikatnym aromatem. Przyjaciel zaczął się śmiać, na co ja tylko spojrzałam na niego pytającym wzrokiem.
-Chodź tu...- mruknął i zbliżył się do mnie z serwetką, po czym delikatnie wytarł kąciki moich ust i wargi. Wtedy usłyszeliśmy blask fleszy...
-To co? Zakładamy się jaki będzie jutro nagłówek  w prasie?- spytał rozbawiony
-Pewnie! Jak zawsze.- zaśmialiśmy się
     Po godzinnej rozmowie pożegnaliśmy się i każde ruszyło w swoją stronę. Szczęśliwa ruszyłam do domu nucąc piosenkę zespołu El canto del loco ‘ Ya nada volvera’, w której teledysku wystąpił Fernando Torres. W domu przeszukałam szafę, jednak zazwyczaj nie zabieram ze sobą na wyjazdy sukienek, na szczęście miałam tą jedną, jedyną, którą kupiłam kilka dni temu wracając z treningu w Zarze. Ruszyłam w stronę łazienki, szybki prysznic, makijaż, dodatki i byłam gotowa, wyszłam na dwór i zaczęłam powoli wdychać świeże powietrze, warto wspomnieć, że ponad godzinę temu zaszczyciła nas burza. Po chwili z piskiem opon, ten samochód powinien się cieszyć, że nie prowadzi go nikt inny, tylko mistrz kierownicy w osobie Novaka Djokovicia.
- No hej !- zawołał
- Siemaneczko- zaśmiałam się
- Zapraszam piękną panią, wysiadłbym i otworzył drzwi, ale mi się nie chce
-Spadaj, wiesz? – powiedziałam wsiadając
- Zaraz ty spadniesz, moja nowa furka ma niezłego kopa
Kiedy dojechaliśmy odetchnęłam z ulgą, Novak prowadzi jak idiota!
- Boże, o mało nas nie zabiłeś!
-Żyjesz? Żyjesz, to cicho, wyłaź niewdzięczniku
Wyszłam z samochodu i udałam się na salę bankietową. Widocznie spóźniliśmy się, bo prezes właśnie zaczynał swoja przemowę, usiadłam po cichutku między Novakiem, który zdążył już się rozsiąść, a Rogerem Federerem, na balu pojawili się nie tylko tenisiści, ale wszyscy, których Nike sponsoruje, między innymi kilku przedstawicieli FC Barcelony,takich jak kontuzjowany Carles Puyol, któremu kategorycznie zabroniono tańczyć, czy Sandro Rosell. Wszyscy znudzeni paplaniną głowy Nike zaczęliśmy rozmowy, przy naszym stoliku siedzieli wszyscy tenisiści. Roger pokazał mi się jako bardzo zabawny człowiek a gdy ustrzelił z procy zrobionej z łyżeczki, na której spoczywała oliwka Azarenkę myślałam, że padnę ze śmiechu, ta zołza poszła wyżalić się ‘swojemu Rafaelowi’. Sam Nadal zaś pozostał niewzruszony, siedział po drugiej stronie Federera a obok siebie miał Victorię, więc był wśród swoich. Po przemówieniu zaczęły się tańce, razem z Djokoviciem okupowaliśmy parkiet przez prawie godzinę, a gdy wreszcie padnięta usiadłam przy stoliku do tańca porwał mnie Roger. Mina Rafy nie wróżyła nic dobrego, ale postanowił się zamknąć, potem gdy usiedliśmy w świetnych humorach usłyszałam
- Co ty robisz, nie zadajemy się z nią!
- Matko Rafa idź bo cię trzepnę, co ty do niej masz??
- Mówiłem ci…
Na tym się moje podsłuchiwanie skończyło , bo Novakovi znów zachciało się baletów, więc jako jego przyjaciółka musiałam spełnić również rolę partnerki do tańca. Bardzo chciałam wiedzieć co było tego powodem, ale Djoko jak zawsze w świetnym momencie musiał mi w tym przeszkodzić. Impreza trwała w najlepsze, dopiero koło 2 ‘nad ranem’ wszyscy zaczęli wychodzić i udawać się do hoteli, domów bądź klubów.

------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Hej wszystkim! Serwujemy Wam nowy rozdział i czekamy na opinie ;) a w związku z okropną pogodą dodajemy słodkie zdjęcie Novaka i Any :)

piątek, 28 czerwca 2013

Rozdział 4

        Promienie słoneczne bezczelnie wdarły się do mojego pokoju. Jęknęłam z niezadowolenia i przewróciłam się na drugi bok. Po omacku wyszukałam swój telefon, który leżał pod poduszką i sprawdziłam godzinę. Dochodziła 7. Niechętnie wstałam i poczłapałam do łazienki. Po porannej toalecie, włożyłam pierwsze lepsze ciuchy do biegania, nałożyłam słuchawki i wyszłam z domu. Zaczęłam biec. Na ulicach było całkowicie pusto. Tylko parę razy spotkałam ludzi, którzy z grymasem na twarzy kroczyli po chodniku. Wbiegłam do parku. Słońce coraz bardziej górowało nad drzewami. Zatrzymałam się przy ławce i chwilę porozciągałam. Napiłam się trochę wody i powróciłam dalej na środek alejki. Teraz mijałam już więcej ludzi. Natknęłam się nawet na Agę Radwańską. Chwilę pogadałyśmy i pośmiałyśmy się. Zawsze darzyłyśmy się sympatią. Ta dziewczyna to jedna z najbardziej zabawnych osób jakie znam! Biegłam jeszcze trochę naprzód, po czym zawróciłam do mieszkania. Wzięłam szybki prysznic i rozkoszowałam się musli. Niestety moje delektowanie się posiłkiem przerwał dzwonek telefonu. 
-Znowu nieznany numer?- zapytałam samą siebie i nacisnęłam zieloną słuchawkę.-Halo?
-Witaj Ano, tu Stefan Edberg. Przyleciałem właśnie do Madrytu. Poinformowano cię, że zaczniemy współpracę? 
-Tak! Miło mi pana słyszeć, moglibyśmy się spotkać?
-Naturalnie, podasz mi adres, gdzie jesteś?
-Eee... ja jestem w swoim mieszkaniu. Zaraz wyślę panu adres, dobrze?
-W takim razie czekam, do zobaczenia.- powiedział i usłyszałam sygnał.
Wysłałam adres i powróciłam do pochłaniania mojego śniadania. Po paru minutach usłyszałam pukanie do drzwi. Czym prędzej do nich poszłam i zerkając jeszcze na swoje odbicie w lustrze, uśmiechnęłam się lekko. Otworzyłam je. Za nimi ujrzałam szczupłego, wysokiego mężczyznę ze starannie ułożonymi włosami, ubranego w zieloną koszulkę "polo" i dżinsy. Wpuściłam go do środka i zrobiłam nam herbatę. 
-No więc ostatnio nie za dobrze szło, prawda?-spytał. Przytaknęłam.- Postaram się zrobić wszystko, co w mojej mocy, aby ci pomóc. Sądzę, że się dogadamy, już sprawdziłem i jutro grasz pierwszy mecz z Bethanie Mattek-Sands. Z tego co wiem, lepsza jest z niej deblistka. Ale w singlu też nieźle sobie radzi. Jakieś pomysły?
Zastanowiłam się chwilkę. -Stosuje podwójny beckhand, to jest jej największy atut, ale jest też niska i słabo radzi sobie z bieganiem po korcie, sądzę, że trzeba grać wzdłuż linii i używać często skrótów.
-Mhm, masz rację. Chciałbym jeszcze dziś przeprowadzić z tobą trening i to długi, bo muszę cię poznać. Przez ten tydzień pracowałaś, prawda?
-Tak, codziennie trenowałam z asystentem mojego byłego trenera, reszta sztabu dalej ze mną pracuje. 
-Świetnie, także przyjdź dziś na kort nr. 5, z tego co wiem powinien być wolny. Spotkamy się na nim o- spojrzał na zegarek- o 15. Dobrze?
Dochodziła ledwie 11.- Jasne, sądzę, że się z panem dogadam.- uśmiechnęłam się.
-Skoro będziemy ze sobą pracować, proszę mów mi Stefan albo Stev, dobrze?- wstał z kanapy.
-Okey.
-To do zobaczenia Ano.
-Do widzenia.- zamknęłam drzwi i zaraz opadłam na kanapę. Czy teraz będzie lepiej? Naprawdę tego nie wiem, ale chcę pokazać wszystkim że potrafię grać! Włączyłam telewizor, leciała akurat transmisja meczu Jeleny Jankovic (mojej dobrej koleżanki) i Chanele Scheepers. Mam jeszcze trochę czasu do treningu, więc odsapnę chwilę. 

*Tymczasem u Rafy*

-Haha, Rafciu ale cie załatwiłem!- usłyszałem głos kumpla, który kolejny raz dziś zagrał fenomenalny skrót, a ja nawet nie próbowałem do niego dobiec.
-Roger, nie wykorzystuj tego, że dziś mam słabszy dzień i daje ci fory!- odkrzyknąłem naciskając na trzy ostatnie słowa i uśmiechnąłem się zwycięsko. Od razu mina mu zrzedła i obrócił się na pięcie. Złapał piłkę i odbijając ją, mruczał coś pod nosem. W końcu ustawił się i zaserwował. Odebrałem i zabójczym beckhandem zagranym wzdłuż linii wygrałem wymianę. Często trenowaliśmy razem z Rogerem, ale bez sztabu trenerskiego, po prostu luźne wymiany, a przede wszystkim dobra zabawa. Przez większość czasu gadamy jak kumpel z kumplem.
-Rafa, a mogę o coś zapytać?- Federer skierował się w stronę ławki, by odpocząć.
-Przecież wiesz, że tak.-podążyłem za nim.
-Czemu tak naskoczyłeś wtedy na Ane?
Westchnąłem. 
-Po prostu broniłem Vike.
-Mhm. Stary nie gadaj, że ona ci się podoba.- powiedział podnosząc brew. 
Spojrzałem na niego z litością.
-Znasz mnie, nie podoba mi się żadna dziewczyna.- odparłem i zacząłem pić wodę. 
-A może powinieneś pomyśleć nad tym troszkę?- spytał i usiadł obok mnie.
-Nad?
-Nad tym, że jesteś ciągle sam. 
Spojrzałem na niego.
-Rogi? Nie jestem sam.
Uniósł brew przyglądając mi się.
-Mam ciebie.- powiedziałem poważnie, ale po chwili wybuchłem śmiechem.- Z całym szacunkiem stary, ale ja skupiam się tylko i wyłącznie na karierze, nie szukam dziewczyny. 
-Niech ci będzie.-westchnął.- Ale do końca nie odpowiedziałeś mi na pytanie.
-Chcesz naprawdę wiedzieć?
-No raczej nie inaczej- zaśmiał się.
- No, więc z Aną znamy się już od 4 roku życia. Poznaliśmy się na juniorskim turnieju tenisowym i musiałem grać z nią miksta, bo tak nasi trenerzy się zgadali. No i przez nią przegraliśmy z jakimiś początkującymi. Po meczu nie wytrzymałem i zacząłem na nią krzyczeć, że to wszystko jej wina no i jakoś tak się nie lubimy. Taka to historia. 
-Zachowałeś się jak dupek.- rzucił Roger.
-Ej!- oburzyłem się.
-No co? Taka prawda. Nie dość, że zrzuciłeś na nią, to sam pewnie popełniałeś błędy.
-No ale...- zacząłem się tłumaczyć, ale brakowało mi argumentów.-... sama na mnie nawrzeszczała wczoraj!
Roger poklepał mnie po plecach.
-Ale to ty zacząłeś.
-Broniłem Vikę!
-Ha, czyli ci się podoba!
-Roger z tobą jak z dzieckiem! Ty też nie przepadasz no właśnie na przykład za Azarenką!
-No masz rację, ale nie mówię jej tego wprost, bo tak zachowują się prawdziwi dżentelmeni- zaakcentował ostatnie słowo.
Prychnąłem. -Widocznie ja do nich nie należę.- zacząłem pakować swoje rzeczy.
-Rafa, przecież wiesz, że po prostu martwię się o ciebie, jesteś moim przyjacielem.
Odwróciłem się w jego stronę.
-Wiem, i naprawdę bardzo ci za to dziękuję, ale naprawdę, dobrze mi tak jak jest.
-W takim razie będę mógł spać spokojnie- zaśmialiśmy się. 
-HEJ CHŁOPCY!- odwróciliśmy się w stronę wejścia na kort, w którym ujrzeliśmy Vikę. Podbiegła do nas. Pocałowała mnie w policzek, a na Rogera spojrzala się takim wzrokiem jakby chciała powiedziec "już możesz sobie iść"
Zaśmiał się, obdarował mnie jeszcze błagającym spojrzeniem i skierowal sie w strone wyjscia. Ale Federer nie byłby sobą, gdyby czegoś nie powiedzial, więc na odchodne rzucił: "Zakochańce niech pobędą troche sami" i odszedl. Myślałem, że go zakatrupie! Vika chyba nie zrozumiała, co powiedział bo spojrzała na mnie dziwnym wzrokiem. Gadaliśmy, aż do momentu, gdy ktoś wszedł na kort...

Perspektywa Any

Rowno o 15 pojawilam się na ośrodku treningowym. Razem z trenerem szliśmy wzdłuż alejek, ktore prowadziły do wszystkich kortow. Po drodze spotkaliśmy Novaka Djokovica i jego trenera. Od razu wskoczylam na barana dla Djoko. Jest moim najlepszym przyjacielem. Zawsze moge na niego liczyć. Stefan wdal sie w rozmowe z trenerem serba Marianem Vajdą. Kazał mi isc na kort i zaczac rozgrzewkę. Oczywiscie Djoko zgodzil się isc ze mną. No dobra nie mial innego wyjscia, bo siedziałam mu na plecach. 
- Jak tam chuderlaku?- zapytał
- Dobrze.
- Ta wez bo ci jeszcze uwierze, ogladalem wczoraj konferencje...
- Nie psuj mi dzisiejszego humoru- jeknelam 
- Dobra niech ci bedzie, ale jak spotkam Nadala to nie recze za siebie.
- Dobrodziej Djoko- zaśmiałam się.
Akurat w naszą alejkę skręcił Roger.
- Hej Ana!- powiedział i przyjacielsko mnie przytulił. Troche mnie to zdziwiło, bo po wczorajszym myślałam, że wszyscy się ode mnie odwrócą. A tu proszę, miła niespodzianka.
-Djoko!- rowniez go objął
-Roger, a ty co na stare lata, zaczeles przytulac wszystkich?- zaśmialiśmy się
-A co z kumplem i kolezanka, sie nie moge przywitać?
-Jasne, że możesz.- odparłam z uśmiechem.
- No, widzisz Djokus jak to czasem dobrze mądrego posłuchac?- powiedział Szwajcar.
Ten tylko z uśmiechem przytaknął.
-Dobra, ja bede leciec, narazie- powiedzial jeszcze i odszedł.
Znowu wskoczyłam na plecy Novakowi i kontynuowaliśmy podróz na kort numer 5. Śmialiśmy się ciągle z czegoś z liderem ATP i tak doszliśmy ( a raczej Djokuś doszedł, a ja dojachałam na swoim ogierze) na kort. Przy wejściu znowu wybuchliśmy śmiechem, ale gdy zobaczyliśmy jak Vika trzyma dłonie na torsie Nadala i patrzy mu w oczy, miny nam zrzedły.

------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Siemanko! Jak Wam się podoba rozdzial nr. 4? Dla mnie może być :P Jak sądzicie, Ana i Rafa zakopią topór wojenny? Odpowiedz otrzymacie w kolejnych rozdziałach rzecz jasna :) dobra juz nie przynudzam xD
Pozdrowionka i uściski! / Julka :)




wtorek, 11 czerwca 2013

Rozdział 3


       Początek mojej przygody w Madrycie to same prawie całodniowe treningi. Zwolniłam trenera, lecz reszta sztabu została ze mną, im również nie podobało się co robi Nigel. Treningi były bardzo ciężkie, codziennie rano budziłam się z okropnymi zakwasami po kilkugodzinnym biegu, oczywiście z krótkimi przerwami. Co do mojego kontraktu z Nike zaproponowano mi spotkanie z resztą zawodników sponsorowanych przez Nike. Gdy weszłam do ośrodka gdzie miała się odbyć konferencja prasowa usłyszałam gwizdy i jęki zawodu, spojrzała w stronę, skąd dochodziły. Teraz to ona jęknęła, powinna była sprawdzić tenisistów, jakich sponsorują. Oto na fotelach w kącie siedziała grupa VIP jak to sami siebie nazywali, Rafael Nadal- największy playboy o jakim tylko świat słyszał, Victoria Azarenka- ta, która przeżywa orgazm przy każdym odbiciu piłki i Maria Sharapova  i tej dziewczyny właśnie nie rozumiała, wydawała się być miła i grzeczna a  zadawała się z takimi ludźmi, Roger Federer również nie wydawał się być jakimiś strasznych chamem, zawsze miły i uśmiechnięty wita się ze wszystkimi.
-Przestańcie! – zawołał jakiś tam szef, już nawet nie pamiętam jaki – To jest Ana Ivanović, będzie nas reprezentować
-Przecież wiemy kto to jest, nie musisz nam przedstawiać takiej zakały ludzkości, Phil- prychnęła Azarenka
Podeszłam do niej
- O a kogo my tu mamy?? Vic, słońce ty moje jedyne, to nie ja żyłam w moim cieniu przez cały czas
- Pff spadaj, Rafael, powiedz jej coś.
- Daj sobie spokój, nie warto rozmawiać z takim- zmierzył mnie wzrokiem – czymś
- Rafa, serio, ty też daj sobie spokój, nie musicie tak po niej jeździć, to jest normalna dziewczyna- po raz pierwszy odezwała się Maria
- Serio, Mar? Serio? Skoro tak to ja jestem papież Franciszek, ktoś jeszcze ma jakieś wonty co do naszego zachowania? Nie? To dobrze, widzisz, mała- zwrócił się do mnie – ja tu rządzę
Wkurzona usiadłam na miejscu znajdującym się najbardziej w koncie Sali „ jeśli tak będzie miała wyglądać nasza współpraca to ja dziękuję” pomyślałam. Odbywało się właśnie spotkanie przed konferencją, więc sponsorzy musieli zrobić wszystko, żeby nikt nie powiedział żadnych głupich ani niepotrzebnych rzeczy, w większości tyczyło się to Nadala i Azarenki, bo to przez ich niewyparzone języki firma często musiała uruchamiać swoich prawników.
***
Na konferencji niestety dostało mi się miejsce obok Nadala, z czego nie byłam zadowolona. „ Nadęty bufon” pomyślałam. Usiadł obok mnie i szybko odsunął się jak najdalej mógł, więc prawie leżał na Rogerze Federerze
-Facet, spadaj, nie jestem gejem! – odezwał się Roger, kiedy Rafa przytulił się do jego ramienia
- No popatrz, ja też nie, magia? Stary, nie daj się prosić, zamień się miejscem!
- Ee nie? To są podpisane miejsca, myślę, że ludzie potrafią nas od siebie odróżnić, to nie przejdzie
- Kurde.. to weź się przesuń z krzesłem do Marii  a ja się przysunę do ciebie
- Czemu tak nie chcesz koło niej siedzieć, masz kolejnego kozła ofiarnego?
- A czy ja kiedykolwiek miałem kozła ofiarnego??
- Mam wymieniać? A jak traktowałeś Sarę Errani?
- To było co innego!
- Daj spokój, Rafa, to było to samo.
- Nie, Ana zalazła za skórę Vic a ja na to nie pozwolę!
- Powiedziała jej prawdę prosto w oczy i tyle
- A spieprzaj, wiem, że się przyjaźnimy, ale nie jesteś moim ojcem, bez przesady, przesuwaj się
Federer spełnił życzenie przyjaciela, ale nie był z tego zadowolony „ pępek świata się znalazł” pomyślał
***
Konferencja się zaczęła i zaczęły się też kłopoty, Nadal co chwilę podsyłał jakieś komentarze, które jak mniemam miały być do mnie. Victoria też nie szczędziła ciekawych uwag w moją stronę typu „ Bardzo cieszę się z mojej obecności na samym przedzie rankingu WTA, jak to dobrze być przyszłością światowego tenisa, nie jak co po niektórzy na tej sali”.
- Witam, Juan Rodriguez, gazeta „Sport” mam pytanie do pani Ivanović, czy zajście przy siatce po meczu z Victorią Azarenką oznaczało osobistą niechęć pań do siebie nawzajem?
- A czy pan lubi wszystkich swoich redakcyjnych kolegów? – odezwałam się, facet milczał- no widzi pan, to mamy podobnie, ja nie lubię Victorii, Victoria nie lubi mnie i niech tak zostanie.
- Nie dziwota,  że Vic cię nie lubi, serbska wieśniaczko, w ogóle ktoś cię lubi?
W tej chwili zdenerwował mnie na Maksa
-Nie puszczę ci tego płazem, sukinsynie !- krzyknęłam i wyszłam
Wyszłam z sali i skierowałam się do wyjścia, sama nie wiem jak trafiłam do mieszkania, ale po chwili byłam już w pokoju.
-Nie rozpaczaj, to tylko banda kretynów- usłyszałam w głowie głos, który ten jeden raz miał rację. Nie smutamy, Ana. Trzeba znaleźć nowego trenera. Skoro Nike mnie sponsoruje powinni znaleźć mi trenera, wykonałam szybki telefon i już wszystko wiedziałam. Nigela Sears’a miał zastąpić Stefan Edberg – jeden z najlepszych tenisistów starego pokolenia zostanie moim trenerem!


----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Hejo! Oto dla Was 3 rozdział i dziękujemy za liczne wyświetlenia :)
Pozdrowionka i uściski :*

niedziela, 2 czerwca 2013

Rozdział 2

Tik-tak. Tik-tak. Słyszę tylko dźwięk zegara, który powoli zaczyna mnie irytować. Siedzę teraz w hotelowym pokoju. W sumie nie powinno mnie już tu być, bo sponsorzy zapłacili tylko za poprzednią noc, ale mam sporą sumę pieniędzy i wykorzystałam to. Zawaliłam po całości. Do tego stopnia, że przynoszę wstyd mojemu fundatorowi. Ale co ja mogę zrobić? Spadek formy i tyle, a że trwa już parę miesięcy to inna sprawa... Z moich przemyśleń wyrwał mnie dzwonek telefonu.
-Nieznany numer.- przeczytałam.- Halo?
-Witam, czy mam zaszczyt z panią Aną Ivanović?
-Tak, kto mówi?
- Phil Knight, jestem prezesem działu sponsoringu w firmie Nike. Doszły do nas informacje, że rozwiązała pani kontrakt z firmą Adidas. To prawda?
-Owszem.
- Razem z panem Parkerem, prezesem zarządu stwierdziliśmy, że chcielibyśmy panią przyjąć pod swoje skrzydła. Oczywiście ma pani czas na zastanowienie się i podjęcie decyzji.
-A czemu dzwoni pan bezpośrednio do mnie, a nie do mojego menadżera?-spytałam
-Wolałem sam się z panią porozumieć, by wszystkie informacje do dotarły.
-Rozumiem. Przed podjęciem decyzji wolałabym się jeszcze spotkać z panem, lub panem Parkerem.
-Nie ma problemu, z tego co mi wiadomo bierze pani udział w turnieju w Madrycie, w następnym tygodniu, to dobrze się składa, akurat wtedy mamy tam inne ważne spotkanie.
-Tak, zamierzam tam lecieć już dziś wieczorem, więc możemy umówić się na jutrzejszy dzień.
-Wspaniale, także proszę się zjawić jutro o 18 w oddziale Nike i w recepcji powołać się na mnie, dobrze?
-Na pewno się zjawię. Do widzenia.- nie czkekając na odpowiedź Knighta rozłączyłam się.  "To moja ostatnia deska ratunku. Nie mogę zmarnować tej szansy!"- pomyślałam i zaczęłam się pakować. Czeka mnie jeszcze rozmowa z trenerem. Pójdę do niego jak już się spakuję.          Nie zajęło mi to zbyt wiele czasu. Jestem przyzwyczajona do życia na walizkach i podróżowaniu po świecie. Zamknęłam pokój i poszłam do apartamentu trenera. Zapukałam i już za chwilę w drzwiach ujrzałam Nigala.
-Ana? Coś się stało? Wejdź.- zaprosił mnie do środka.
-Lecę do Madrytu, jutro mam spotkanie z władzami Nike, chcą mnie sponsorować.- powiedziałam spokojnie.
-Chcą cie sponsorować?!- zapytał z wielkim zdziwieniem.- Nie zrozum mnie źle, ale sama wiesz, że ostatnio grałaś lekko mówiąc beznadziejnie.
-Wiem, ale widać oni we mnie wierzą.
-Nie spieprz tego.- powiedział oschle
-Wiesz co? A może to nie jest tylko moja wina, że nie gram najlepiej, tylko też twoja?! Jako trener też masz duże znaczenie w mojej grze.- syknęłam.
-No jasne, zwal na mnie. Wiesz co? Zachowujesz się jak rozkapryszona gwiazdeczka! Może ci nie pasuje, kort, albo nie jeszcze lepiej- kolor paznokci, co?
-Przegiąłeś! Skoro nie potrafimy się dogadać sądzę, że lepiej zakończyć tą współpracę.- krzyknęłam i wyszłam z jego pokoju. Szybko weszłam do swojego apartamentu, chwyciłam walizkę, torbę ze sprzętem, torebkę i pobiegłam do windy. Wymeldowałam się z hotelu i ruszyłam na lotnisko. W taksówce napisałam krótki SMS do menadżera, że lecę już do Hiszpanii po czym wyłączyłam telefon i wrzuciłam to torebki. Po 10 minutach byłam już na porcie lotniczym. Zapłaciłam taksówkarzowi i weszłam do budynku. Od razu skierowałam się w stronę kasy.
-Dobry wieczór, w czym mogę pani pomóc?- spytała młoda kobieta uśmiechając się przyjaźnie.
-Kiedy jest najbliższy lot do Madrytu?-zapytałam Kobieta wpisała coś w komputerze i po chwili powiedziała:
-Za 45 min startuje. Zabukować bilet?
-Tak, poproszę na biznes klasę.- powiedziałam i podałam jej kartę kredytową oraz paszport.
-Dobrze, proszę skierować się w stronę wyjścia C po lewej, życzę miłego lotu.
Odeszłam od stanowiska i ruszyłam według wskazówek blondynki.       Zdążyłam równo z odlotem. Zajęłam swoje miejsce, nałożyłam słuchawki i za chwilę zasnęłam. Obudził mnie komunikat pilota, że za chwilę wylądujemy na lotnisku w stolicy Hiszpanii. Dochodziła godzina 11 czasu lokalnego. Mam jeszcze dużo czasu do spotkania z zarządem Nike.       Mało czasu zajęła mi odprawa końcowa i znalezienie bagażu. W Madrycie było gorąco. Nie ma czemu się dziwić, przecież jest maj, a do tego Hiszpania. Ciepły wiatr smagał moją twarz i rozwiewał czarne włosy. Włożyłam okulary przeciwsłoneczne i wsiadłam do taksówki. Gdy kierowca zapytał gdzie ma mnie zawieźć chwilę się zastanowiłam. Od ojca na 18 urodziny dostałam mieszkanie w centrum Madrytu, jednak nigdy z niego nie korzystałam. Ale teraz jestem sama, bez trenera i sponsora,więc czemu nie?  -Do centrum proszę.- i uśmiechnęłam się na myśl, że już wkrótce z mojego mieszkania, a dokładniej z okna będę miała widok na cały Madryt. Kocham to miejsce. Nie tylko dlatego, że odbywa się tu turniej, po prostu spodobało mi się. Taksówka zatrzymała się pod wysokim wieżowcem. Zapłaciłam i ruszyłam w stronę wejścia. Wjechałam windą na najwyższe piętro. Wyjęłam z torebki pętko kluczyków i znalazłam odpowiedni. Przekręciłam klucz w zamku i wolnym krokiem weszłam do środka.            Mieszkanie jest urządzone w biało-czarnych odcieniach. Przedpokój z czarnymi płytkami i srebrną tapetą. Pod ścianą stała malutka fioletowa kanapa, a na przeciwko mieściła się szafa. Salon połączony z jadalnią i wejściem do kuchni, oczywiście wszystko dużych rozmiarów i w wspomnianych wcześniej kolorach. Szłam dalej korytarzem w białymi drzwiami. Ja jednych przyczepiona była karteczka z napisem  "Wiedziałem, że kiedyś z niego skorzystasz. Tata". Zaśmiałam się i otworzyłam drzwi. Pod ścianą stało wielkie łóżko. Na ściany zostało nałożone czarne i błękitne szkło.Szczególnie te pierwsze wyglądało ślicznie, gdy słońce je oświetlało. Stoi tam jeszcze komoda, fotel, stolik na kawę, szafa, a raczej przejście do garderoby, półki nocne i wieża z płytami. Co my tu mamy? Coldplay, Bruno Mars, Beyonce, Rihanna. Stawiam na Marsa. Zdziwił mnie fakt, że w moim pokoju, były jeszcze 3 inne drzwi. Weszłam do pierwszych. Łazienka. Drugie. Biblioteka?! Oj tato, przecież ja nie przepadam za czytaniem książek. I trzecie. Naciskam klamkę i moim oczom ukazuję się pomieszczenie ze zdjęciami. Moimi, gdy dorastałam, gdy zaczynałam grę w tenisa, podczas chyba wszystkich meczy, ale także z rodziną i znajomymi. Łza spłynęła mi po policzku.
-Dziękuję.- szepnęłam i spoglądając ostatni raz na zdjęcia wyszłam z pomieszczenia. Wzięłam prysznic, a gdy ubierałam się w niebieską, zwiewną sukienkę do kostek, przypomniałam sobie, że nic dziś nie jadłam. Weszłam do kuchni i palnęłam się w czoło.
-Przecież nikt tu nie mieszkał- zaśmiałam się sama do siebie. Włożyłam sandały i wyszłam z mieszkania. Jakiś spożywczak był na szczęście naprzeciwko mojego apartamentowca. Zrobiłam duże zakupy. Wracając do domu mała dziewczynka poprosiła mnie o autograf. Cieplej mi się zrobiło na sercu, wiedząc, że jeszcze ktoś mnie rozpoznaje. Przygotowałam sobie tosty z dżemem oraz sok pomarańczowy, po czym wyszłam z domu, gdyż dochodziła już godzina 17. W taksówce powiedziałam jedynie, że chcę jechać do oddziału Nike i bez problemów tam dotarłam.
-Dzień dobry, czy zastałam pana Knight'a?-spytałam recepcjonistki.
-Tak, sala nr. 87 piętro 4.-odparła.
-Dziękuję.- rzuciłam i ruszyłam do windy. Wcisnęłam guzik i oparłam się o ścianę.  Ostatnio denerwowałam się tak chyba przed finałem pamiętnego Rolanda Garrosa, którego wygrałam. Drzwi się rozsunęły, trochę niepewnym krokiem skierowałam się do sali nr. 87. Zapukałam i od razu usłyszałam "proszę".
-Dzień dobry.- powiedziałam i uśmiechnęłam się przyjaźnie do dwóch mężczyzn
-Witam Ano, jestem Phil Knight.- powiedział młodszy.
-Ana Ivanovic
Po krótkiej rozmowie wstępnej, nadszedł czas na przejście do konkretów.
-Tak, więc jak wspominałem wcześniej chcielibyśmy, by zaczęła pani współpracę z nami.
 -Mogę o coś spytać?
-Tak, proszę bardzo.-uśmiechnął się Parker
-Czemu akurat mnie chcecie sponsorować, a nie jakieś młode tenisistki, które dobrze się prezentują? Po chwili ciszy otrzymałam odpowiedź.
-Może i pani nie prezentuję się teraz dobrze, ale twierdzimy, że to tylko kwestia czasu, aż zacznie pani znowu osiągać sukcesy. Odpowiedziałam jedynie uśmiechem. -To jak przyjmuję pani propozycję?
-Tak- odparłam stanowczo.
-Bardzo nas to cieszy w takim razie. W niedzielę wieczorem mamy konferencję prasową z innymi zawodnikami, którzy są przez nas sponsorowani. Wezmą w niej udział tylko ci najbardziej znani, pani oczywiście też i wtedy oficjalnie podpiszę pani umowę, dobrze? Przytaknęłam głową.   -I od dziś na ma pani wykupiony pobyt w hotelu, a sprzęt zaraz zostanie przyniesiony, jak i stroje. W tym momencie właśnie weszło dwóch pracowników z kartonami. W jednym stroje (sukienki, spódniczki, bluzki, getry, buty, czapki i frotki), a w drugim sprzęt, którym grałam też, gdy sponsorował mnie Adidas.  "Czas na wielkie zmiany- START!"
____________________________
Hej :D
Tak więc nie wiedziałyśmy z Julką, co mamy napisać, więc ja doszłam do genialnego wniosku, rozdział jest z okazji dnia dziecka, który był wczoraj :D i wszystkiego najlepszego :D

wtorek, 28 maja 2013

Rozdział 1


„Skrót, odbiór, as, punkt, serwis, backhand, forehand, byleby się nie pomylić” powtarzałam w myślach wyuczoną regułkę. „Proszę, proszę Boże, pomóż mi to wygrać, to moja szansa, muszę się przemóc”.
-Ana, dasz radę- krzyczał Nigel Sears, mój trener – wierzę w ciebie
Ostatni serw, odbicie i ..  w siatkę. „Nie, to nie może być prawda, zepsuć taką piłkę??Przetrę oczy i wszystko będzie tak, jak ma być”. Przejechałam rękami po oczach i nic, nadal to samo, jedna z moich największych porażek.
- Proszę państwa ten pojedynek nie był porywający, Ana Ivanovic znów się nie popisała.- odezwał się spiker- mecz kończy się wynikiem 6:2 6:3 dla Victorii Azarenki...
„Cholera” zaklęłam pod nosem.
-Czyżby wielka Ana Ivanović, najlepsza- zrobiła palcami cudzysłów- tenisistka świata nie dała sobie rady ze słabą Victorią? O nie! To niemożliwe!- zakryła dłonią usta
-Cześć, Vika, ciebie też mi miło widzieć.
- A wiesz, że mi to tak średnio? Aj dont lajk ju!
- Ja ciebie też nie lubię, zadowolona?
- Oj Ana, kochanie- zaśmiała się i objęła mnie ramieniem- teraz ja jestem ta fajna i kochana przez wszystkich, nie to co ty, przegrywasz z każdym! Co to ma być, trzynaste miejsce w WTA? Klapa, Ana nie jest już taka świetna jak była!
- Odczep się, Victoria- powiedziałam wyrywając jej się z objęć i odchodząc
- Powinnaś przejść na emeryturę! – krzyknęła jeszcze za mną
 Komentator nadal strzępił sobie język, ale go nie słuchałam, szybko pozbierałam swoje rzeczy i ruszyłam do szatni. Za mną szedł trener
- Ana, poczekaj, co to miało  być? Ja przez ciebie tracę reputację! Jeszcze ta kłótnia...
- Może ciszej trochę,  przepraszam, zepsułam to i wiem. A Victoria to nic.
- To miło, że wiesz, ale to nie zmienia tego, że nawet początkująca zawodniczka umie wykonać to lepiej!
-Dobrze, trenerze, zrozumiałam, do widzenia.
Czy on nie może zrozumieć, że to nie jest tak łatwo odzyskać formę? Jakbym była niemiła to bym mu palnęła prosto w twarz „cham i prostak” ale nie będę się zniżać do poziomu Rafaela Nadala.
***
-Tak, słucham?
- Witaj, Ano, z tej strony doktor Herbert Hainer, dostałem polecenie, aby zaprosić Cię na spotkanie, jutro o godzinie 11:00 proszę również o punktualność. Wiemy, że jesteś w Niemczech, w Sturttgarcie, przyjdź do biura i powołaj się na mnie.
-Dobrze, do widzenia.
Herbert Hainer.. prezes zarządu firmy Adidas, najbardziej cięty na innych facet, jakiego znam, zawsze oficjalny i sztywny.
     Następnego dnia już pół godziny przed jedenastą byłam na miejscu, temu facetowi lepiej nie podpaść i to mówię znając zakres tego słowa. Weszłam do poczekalni, przedstawiłam się, powiedziałam, że pan Hainer kazał mi przyjść i usiadłam na miejscu przeznaczonym dla czekających. Gdy zostałam zawołana na salę zobaczyłam dwóch mężczyzn, jednym był oczywiście Herbert Hainer a drugi to dr Hans Friderichs, przewodniczący rady nadzorczej .
-Dzień dobry, Ano.
-Witam- odparłam
-Myślę, że nie będziemy przedłużać tego precedensu i jeśli pozwolisz powiem wprost, dobrze? – pokiwałam głową na znak zgody- Postanowiliśmy zerwać wiążącą nas umowę, musisz poszukać innego sponsora głównego.
Co? Jak? Dlaczego? Myśli krążyły w mojej głowie.
-Jakim prawem?- mało nie krzyknęłam
-Szybko wyjaśnię, doszliśmy do wniosku, że z taką grą daleko nie zajdziesz, więc koniec z naszą umową. Trzeba nam dobrych sportowców a nie takich z formą w paski.
-Dobrze, nie ma problemu, do widzenia, jeszcze zobaczycie co potrafię- wyszłam trzaskając drzwiami, recepcjonistka popatrzyła się na mnie jakbym wydała na nią wyrok śmierci.
Tak zaczęły się moje problemy i mam szczerą nadzieję, że to już koniec. Nie mam ochoty wysłuchiwać głupich pouczających gadek, wiem co robię.. no prawie.

~~Rafael Nadal~~

     Usiadłem na sofie, wyciągnąłem nogi na stolik do kawy i włączyłem telewizor, stacja sportowa, może akurat będzie leciał  jakiś mecz Realu Madryt? Ludzie nadal mi nie wybaczyli, że kiedy miałem kilka lat wyszedłem z wujkiem, niegdyś sławnym piłkarzem na murawę Camp Nou w koszulce Barcelony. Całym sercem jestem jednak za Madrytem i w żadnym wypadku nie zamierzam tego zmieniać. Żadnego meczu. Tylko tenis… i to dziewczyny. Ana Ivanović grała a raczej kończyła mecz z Victorią Azarenką. Zmarszczyłem brwi, Ana dała się tak ograć? Zaśmiałem się pod nosem. To dopiero lebioda. Grałem z Azarenką kiedyś przyjacielską partyjkę i tak ją zjechałem, że musi to pamiętać do dzisiaj. Cóż, nie wszyscy umieją grać tak dobrze jak ja a już na pewno dziewczyny, przecież Ana była niedawno liderką WTA ! Ale wróćmy do mnie, przecież to ja wygrałem ostatni mecz z Federerem, to ja jestem mistrzem.